Rekordowy mecz na 60 punktów był najczystsza definicją akcji „Złap i rzuć”, jaką można sobie wyobrazić. Wyczyn strzelca Golden State Warriors nadaje nowy wymiar pojęciu skuteczności.
Dla odmiany: Siarka czy Anwil – kto wygra? >>
Od rana ekscytujemy się tym, co zrobił w poniedziałek Klay Thompson, bo przecież to nie był zwykły mecz na 60 punktów – o ile mecz na 60 punktów może być zwykły. Połykamy kolejne liczby i ciekawostki. Najwięcej, najszybciej, najkrócej itp.
Ale to, co uderza chyba najbardziej, to dane dostarczone przez SportVU monitorującą absolutnie wszystkie wydarzenia na boisku. Okazuje się, że w meczu z Indiana Pacers (142:106), w trakcie tych 29 minut, Thompson miał piłkę w rękach przez zaledwie 88,4 sekundy.
88,4 sekundy!
To szokująco mało, nawet gdy weźmie się pod uwagę specyfikę gry Thompsona – strzelca, który przede wszystkim szuka pozycji korzystając z zasłon, a gdy już kawałek miejsca ma, to po otrzymaniu piłki w tempo po prostu rzuca. Ewentualnie stoi na obwodzie i czeka na odegrania od wchodzących pod kosz kolegów.
Złap i rzuć, proste.
Jednak w meczu z Pacers, szczególnie w pierwszej połowie Thompson i jego partnerzy świetnie wykorzystywali dziury w obronie gości wbiegając w pole trzech sekund, ścinając pod kosz. I to właśnie Thompson był tym ścinającym, kilka razy dostawał piłkę przed obręczą i z łatwością trafiał.
Zespołową grę Warriors podkreśla zresztą statystyka asyst przy rzutach rekordzisty – Thompson trafił 21 z 33 rzutów, z czego aż 20 miało asysty. Sześć zaliczył Stephen Curry, pozostałe 14 rozłożyło się na sześciu kolejnych graczy.
Sam Thompson był w poniedziałek tylko i wyłącznie egzekutorem – miał tylko dwie zbiórki i jedną asystę, co oczywiście miało wpływ na ten nieprawdopodobny czas z piłką w rękach. 88,4 sekundy – przeciętny rozgrywający wypełnia taki limit w 10-15 akcjach. Thompson – w całym meczu, w trakcie 29 minut, zdobywając 60 punktów.
Tak, ten rekord będziemy pamiętać długo.
Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
ŁC