Zgorzelczanie pokazali siłę, ich rywale nie pokazali nic. Po przerwie oglądaliśmy mecz do jednego kosza, który Turów wygrał aż 97:74 i wciąż jest w grze o play-off. Stal z lepszymi rywalami nie błyszczy już tak, jak z przeciętniakami.

Turów Zgorzelec (fot. Marcin Nadolski/Polfarmex Kutno)
NBA, PLK – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Do trzech razy sztuka, mogą sobie powiedzieć koszykarze Turowa – z Anwilem i Stelmetem grali dobrze, ale w końcu pękali i przegrywali. Ze Stalą to oni przetrwali zrywy gości i pewnie pokonali czołowy zespół ligi. Turów ciągle walczy o play-off, a ostrowianie… Cóż, dawno nie zagrali tak słabo.
Turów od początku miał przewagę, Tweety Carter i Kirk Archibeque potrafili znaleźć dziury w obronie Stali. Goście zaliczyli kilka zrywów dzięki dobrej grze Shawna Kinga i Aarona Johnsona – w pierwszej połowie były momenty, które ostrowianie wygrywali 11:0 i 9:0. Ale na przełomie pierwszej i drugiej części to gospodarze byli lepsi aż 16:3 i na dobre osiągnęli przewagę.
Ofensywa zgorzelczan stała momentami na wysokim poziomie – płynna, zespołowa gra kończona punktami Cartera (22 w meczu), ale też Michała Michalaka (19), Denisa Ikovleva (12), a nawet Kacpra Borowskiego (7) mogła się podobać. Zgorzelczanie – podobnie zresztą jak Stal – na początku meczu grali głównie pod kosz, ale z czasem zaczęli trafiać z dystansu (6/14). Goście trafiać nie zaczęli (2/15), no i jakoś nie kwapili się do obrony.
W Stali – poza wspomnianymi Kingiem (15 punktów, 13 zbiórek) i Johnsonem (14 punktów, 7 asyst) – zawiedli wszyscy gracze. Zespół Emila Rajkovicia przegrał walkę o zbiórki 33:41 i przegrał też drugie spotkanie z rzędu. Dopiero przekonamy się, czy to chwilowa, drobna zadyszka, czy może jednak to, co starczało na słabsze zespoły, nie wystarcza na lepiej zorganizowane, silniejsze drużyny.
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ
ŁC
NBA, PLK – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>