Ambitna walka przez cały mecz i trochę szczęścia w końcówce. Spójnia w pojedynku drużyn zagrożonych spadkiem pokonała AZS Koszalin 76:73. Rod Camphor zdobył 24 punkty.

Rod Camphor / fot. Jan Rybaczuk, Spójnia Stargard
adidas Dame D.O.L.L.A. – w takich butach szaleje Damian Lillard! >>
Spójni wciąż pech nie chce opuścić, ale drużyna ze Stargardu dzielnie radzi sobie z przeciwnościami. Odkąd trenerem jest Kamil Piechucki, prezentuje się wyraźnie lepiej. Po kontuzji Piotra Pamuły i nadal braku następcy Anthony’ego Hickeya, wydawało się, że w meczu z AZS-em Koszalin będzie na straconej pozycji, ale nic z tych rzeczy.
Gospodarze od pierwszych minut ruszyli do takiego szturmu, jakby byli przynajmniej jednym z kandydatów do playoff. Wygrali pierwszą kwartę 26:15, a w połowie drugiej kwarty prowadzili już nawet 33:17!
AZS zdołał się jednak w końcu pozbierać, w czym olbrzymia zasługa Grzegorza Surmacza (18 punktów, 7 zbiórek), który zagrał kolejny już dobry mecz w ostatnich tygodniach. Swój najlepszy fragment zaliczał wówczas także Torey Thomas, którego trener Marek Łukomski trzymał na boisku przez pełne 40 minut.
Koszalinianie zbliżyli się tuż przed przerwą do Spójni, a po zmianie stron objęli nawet na chwile prowadzenie. Aż do ostatniego gwizdka mecz był już bardzo wyrównany, a o losach meczu zdecydowała ostatnia minuta. Dosyć kuriozalna.
Przy remisie najpierw szansę na objęcie prowadzenia zepsuła Spójnia – oba rzuty wolne przestrzelił Norbertas Giga. Potem mógł to zrobić AZS – dwa razy szokująco otwarte pozycje do rzutu z dystansu miał Alan Czujkowski, ale w obu przypadkach nie trafił. Następnie, choć pozycja była dość trudna, tenże Czujkowski sfaulował Roda Camphora przy próbie rzutu z dystansu.
Amerykanin nie zawiódł – trafił wszystkie 3 wolne, a rozpaczliwy rzut na dogrywkę w wykonaniu Thomasa był już niecelny.
Spójnia wygrała minimalnie, ale zasłużenie, zbierając premię za ambicję. AZS musi na nowo poukładać hierarchię w zespole, bowiem od przyjścia Thomasa gra wyraźnie słabiej. Walka o utrzymanie będzie jeszcze gorąca.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
adidas Dame D.O.L.L.A. – w takich butach szaleje Damian Lillard! >>