Legia była ciut lepsza niż zwykle, ale Stelmet był rywalem z innej bajki. Mistrzowie Polski bardzo pewnie wygrali w Warszawie 95:78.

PLK, NBA – obstawiaj na UNIBET i wygrywaj kasę! >>
Klasyczny Stelmet w PLK. Może nie zaczynamy meczu zmobilizowani na 100%, ale jak już przyciśniemy, to robi się seria 21:2 i mistrzowie przejmują kontrolę nad meczem. Tym razem moment mobilizacji przyszedł na przełomie pierwszej i drugiej kwarty. „Za dobry” dla obrońców Legii był Vladimir Dragicević, dobrą zmianę dał Filip Matczak, trafił z dystansu Armani Moore (rzadkość w tym sezonie) i przewaga urosła do kilkunastu punktów.
Legia zaczęła mecz obiecująco w ataku, prowadziła nawet 22:14, ale przy większym nacisku zielonogórzan miała gigantyczne problemy ze zdobywaniem punktów, a nawet zmieszczeniem się w 24 sekundach z oddaniem rzutu.
Drugą połowę – znów klasyka gatunku – Stelmet zaczął dość byle jak. Gdyby gospodarze przyzwoicie trafiali rzuty z otwartych pozycji, mieliby szansę nawet i na odrobienie strat. Skończyło się jednak na trzeciej kwarcie wygranej tylko 21:20, a Stelmet nie pozwolił na cokolwiek więcej.
Najlepszym zawodnikiem meczu był Dragicević, który w 20 minut na parkiecie zanotował 13 punktów i 9 zbiórek, wymusił też aż 9 przewinień. Moore i Martynas Gecevicius (3-6 z dystansu) dodali po 13 “oczek”. Spokojnie, zespołowo grający goście trafili 11 razy za 3 punkty.
Legia po tej porażce ma bilans 0-9 i o pierwszą wygraną w PLK za tydzień powalczy na własnym parkiecie z Polpharmą Starogard Gdański. W pierwszym meczu pod okiem Tane Spaseva widać było trochę lepszej niż zwykle gry w ataku, otworzyli się nieco Tharpe (18 pkt.) i Wall (15 pkt.), ale wciąż nie wygląda to optymistycznie.
TS
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
PLK, NBA – obstawiaj na UNIBET i wygrywaj kasę! >>