13 stycznia 1999 roku nie przypadał w piątek, ale fani Chicago Bulls i tak wspominają go źle. Dokładnie 18 lat temu Michael Jordan pożegnał się z „Bykami” na zawsze.

Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
Tamto zakończenie kariery nie było co prawda ostatnim – dwa lata później Michael Jordan wrócił jeszcze na boisko w Washington Wizards, których chwilę wcześniej został mniejszościowym współwłaścicielem. Ale 13 stycznia 1999 roku definitywnie rozstał się z Chicago Bulls i zakończył wspaniałą erę w dziejach koszykówki.
Tego dnia w hali United Center zebrało się w sumie ponad 800 dziennikarzy. Podczas oświadczenia wygłaszanego przez Jordana wycelowanych w niego miało być blisko 30 kamer różnych stacji telewizyjnych, których wozy transmisyjne oblegały gmach budynku.
To wszystko działo się równo siedem miesięcy po wywalczeniu przez „Byki” szóstego tytułu mistrzowskiego. Siedem miesięcy po słynnym rzucie w finałowym meczu numer 6 w Salt Lake City, który dał ekipie z Chicago rozstrzygające zwycięstwo. Jordan miał wówczas sześć tytułów mistrzowskich, pięć nagród MVP sezonu zasadniczego i sześć MVP finałów. 10 razy kończył rozgrywki jako król strzelców, dwukrotnie wygrywał konkurs wsadów, a także dwukrotnie triumfował na igrzyskach olimpijskich.
Nie miał już nic do dodania. Philowi Jacksonowi skończył się kontrakt. Nie wiadomo było, czy Scottie Pippen i Dennis Rodman zostaną w Chicago. Na dodatek NBA zmroził lokaut. „His Airness” uznał, że pora kończyć. Po raz drugi.
Podczas pożegnalnej konferencji jeden z reporterów zabrnął tak daleko w podkreślaniu wyjątkowości Jordana w popkulturze, że zapytał go, czy zamierza wykorzystać swój wolny czas, aby pomóc w rozwiązaniu problemów współczesnego świata.
– Choćbym bardzo chciał, nie jestem w stanie uratować świata – odparł Mike. Może i nie, ale dla wielu ludzi z pewnością uczynił go bardziej znośnym.
https://www.youtube.com/watch?v=EjAE80KlsHA
MO