W latach 50. w NBA zdarzało się, że grano po prostu na czas, a mecze były nudne jak flaki z olejem. Koszykówkę zmienił Danny Biasone, pomiar czasu zmienia Tissot.
Kilka lat po powstaniu NBA szefowie ligi natrafili na problem – mecze były po prostu nieciekawe, monotonne, wręcz nudne. A przecież NBA powstała dlatego, że właściciele hal chcieli zarabiać pieniądze. Organizować na tyle fajne widowiska, by ludzie chcieli za nie płacić.
Tylko że w lidze bywały mecze, na których trudno było wytrzymać. Zdarzyło się np. że Fort Wayne Pistons pokonali Minneapolis Lakers 19:18, a obie drużyny tylko osiem razy trafiły z gry.
Był też przypadek meczu play-off Boston Celtics – Syracuse Nationals, w którym odgwizdano 106 fauli i 128 razy rzucano z linii wolnych. Z kolei w spotkaniu Nationals z New York Knicks, w którym było 75:69, rzuty wolne pokonały kosze z gry aż 75:34.
Koszykówki czasem po prostu nie dało się oglądać.
Danny Biasone, właściciel Nationals, zaczął kombinować i wymyślił ograniczenie czasu na rozegranie akcji. Dlaczego akurat do 24 sekund?
– Zerknąłem w statystyki meczów, które były fajne, a drużyny nie grały na przetrzymanie piłki. Zauważyłem, że każdy z zespołów oddawał średnio około 60 rzutów. Czyli w sumie – 120. Czas meczu – 48 minut, czyli 2880 sekund – podzieliłem przez te 120 rzutów. I wyszły mi 24 sekundy na rozegranie akcji – tłumaczył.
Biassone najpierw przeprowadził eksperyment podczas wewnętrznego sparingu, potem stosowny przepis wprowadziła liga. Efekty były natychmiastowe – w sezonie 1954/55 średnia zdobywanych punktów wzrosła o 13,6, a drużyny zaczęły rzucać po 93,1 w meczu.
***
Kiedyś nie było też w NBA ujednoliconego systemu i sprzętu odmierzania czasu. Dopiero od tego sezonu, w ramach porozumienia ligi ze szwajcarską firmą Tissot, po raz pierwszy w historii w każdej z 29 hal wykorzystywany będzie ten sam, nowy model zegara czasu gry.
Tissot do wszystkich hal dostarczył nowoczesne tablice do pomiaru czasu akcji – skonstruowane na zasadzie podobnej do dzisiejszych smartfonów. Jej podstawowym elementem są umieszczone w szkle niewidoczne diody LED, które przykładowo w momencie jej wyłączenia mają być całkiem niewidoczne, a szkło przezroczyste.
Tablice obsługiwane są za pomocą bezdotykowego panelu. Kable i wszelkie dodatkowe elementy pozostają niewidoczne. Po raz pierwszy mamy również do czynienia ze zintegrowaną konstrukcją, która posłuży do odmierzania czasu gry, czasu 24 sekund na zakończenie akcji oraz czasu przerw na żądanie.
Nowe zegary były już testowane w lipcu przy okazji rozgrywania Ligi Letniej w Las Vegas. Teraz odmierzają czas w NBA. W ramach zawartego porozumienia firma Tissot nabyła również prawa do sprzedaży specjalnie zaprojektowanych zegarków dedykowanych NBA.
ŁC