Dla gości z San Antonio nie ma rzeczy niemożliwych – bez Kawhiego Leonarda i LaMarcusa Aldridge’a Spurs odnieśli dziewiąte zwycięstwo z rzędu. Choć zanosiło się na nieoczekiwaną wpadkę, wygrali z Sacramento Kings 114:104.
To są buty, w których wymiata Kawhi Leonard >>
W pierwszej połowie środowego meczu z Kings można było pomyśleć, że Spurs zapłacą za ostatnie wygrane po dogrywkach i zaciętych końcówkach – goście prowadzili 24:8, 39:15, a w połowie drugiej kwarty aż 59:31.
Ale po pierwsze: rywalem byli Sacramento Kings znani z tego, że potrafią zepsuć wszystko. A po drugie: Spurs to jednak wyjątkowy zespół. Manu Ginobili i Kyle Anderson już przed przerwą zmniejszyli straty do 15 punktów – było już tylko 63:48 dla Kings.
A w drugiej połowie gospodarze z San Antonio stopniowo wzmacniali obronę – trzecią kwartę wygrali 34:23, a czwartą 32:18. Na pierwsze prowadzenie w meczu wyszli na 6.27 minuty przed końcem, po trójce Patty’ego Millsa.
– To był dla nas test charakteru. Mogliśmy się położyć i po prostu czekać na wielki, czwartkowy mecz w Oklahoma City, ale zaczęliśmy walczyć. To tylko pokazuje, jaka jest siła naszej grupy – mówił Mills.
Pod nieobecność odpoczywających Kawhiego Leonarda oraz LaMarcusa Aldridge’a najwięcej punktów dla Spurs zdobył Ginobili (19), a wyróżnili się także Mills (17 punktów i 10 asyst), David Lee (18 i 10 zbiórek) oraz Jonathon Simmons i Danny Green (po 14 punktów). Dla Kings 26 punktów zdobył Tyreke Evans.
Spurs wygrali dziewiąty mecz z rzędu i dobili do bilansu 50-13. To ich 18. kolejny sezon, w którym odnieśli minimum 50 zwycięstw. No i Golden State Warriors, którzy w środę przegrali z Boston Celtics, są coraz bliżej…
To są buty, w których wymiata Kawhi Leonard >>
https://www.youtube.com/watch?v=jteVKCd_hWw