
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Kontuzja, nawet drobna – lekkie naciągnięcie ścięgna udowego – tuż przed draftem nigdy nie jest dobrą informacją, lecz reprezentanta Polski ewidentnie nie zmartwiła. Po wizytach w obiektach siedmiu klubów NBA i zaproszeniu od władz ligi do Green Roomu, które otrzymuje tylko 20 najzdolniejszych koszykarzy każdego draftu, Jeremy jest pewien, że niewielkie kłopoty zdrowotne nie przeszkodzą mu niebawem podpisać debiutanckiego kontraktu o wartości, najpewniej, kilkunastu milionów dolarów.
– Odwiedziłem w ostatnim wiele klubów NBA, ale tylko jeden z tych, które będą wybierać poza czołową 10 draftu. Byli to Cleveland Cavaliers – przyznał wczoraj Sochan w rozmowie z dziennikarzami z Waszyngtonu. – Prawdę powiedziawszy dopiero wczoraj zdałem sobie sprawę, że Washington DC to nie jest stan, niezła jazda – dodał rozbrajająco szczerze, wzbudzając uśmiech dziennikarzy i pewnie nieco irytacji kibiców Wizards.
Klub ze stolicy USA będzie wybierał w czwartek z 10. numerem draftu. Niewykluczone, że skusi się na pozyskanie Polaka, o ile ten wciąż będzie jeszcze wówczas dostępny, bo – łagodnie mówiąc – Wizards nie mają w swoim składzie wielu solidnych obrońców. Choć szefowie tego klubu mogą mieć lekkie opory przed pozyskaniem w drafcie kolejnego obcokrajowca. W ostatnich trzech latach dwa razy postawili na takie rozwiązanie, wybierając najpierw Japończyka Riu Hachimurę, a następnie Izraelczyka Dani Avdiję. Póki co niewiele wskazuje na to, by któryś z nich mógł odmienić losy klubu.
Sochan wszystkich dookoła zaraża uśmiechem i nie ucieka od odpowiedzi na żadne pytanie. Nawet gdy dziennikarze co chwila porównują go z Draymondem Greenem.
– Oglądałem finał NBA i szczególnie w dwóch ostatnich meczach rola Draymonda w zapewnieniu Warriors kolejnego tytułu była nie do przecenienia. Z ekscytacją myślę o tym, że mógłbym kiedyś odgrywać podobną. Mogę być jak Aaron Gordon, Mikal Bridges czy młodsza wersja Borisa Diawa. To wszystko gracze, których dokonania nie zawsze są dobrze widoczne w arkuszu statystycznym, lecz mają duży wpływ na grę. W NBA jest tylko 450 miejsc pracy dla koszykarzy, więc zdaję sobie sprawę z tego do jak elitarnego grona się zbliżam.
19-latek wybrał już strój, w którym w czwartek wejdzie na scenę hali Barrclays Center chwilę po tym, gdy komisarz NBA Adam Silver wyczyta jego nazwisko, przyporządkowując do jednej z drużyn.
– Na pewno nie ujrzycie mnie w klasycznym garniturze, założę na siebie coś nieco bardziej odjechanego – zapewnia, nie zdradzając szczegółów.
Do czwartku coraz bliżej. Gdyby ktoś chciał obejrzeć poziom optymizmu bijący z Jeremy’ego Sochana trzy dni przed – zapraszamy.
Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>