PRAISE THE WEAR

A.J. Slaughter – tak się odpowiada krytykom!

A.J. Slaughter – tak się odpowiada krytykom!

Amerykanin z polskim paszportem był najczęściej krytykowanym graczem kadry. W otwierającym eliminacje meczu z Portugalią pokazał, że jest w stanie robić różnicę, jakiej oczekuje się od naturalizowanego gracza.

A.J. Slaughter (Fot. Andrzej Romański/PZKosz)
A.J. Slaughter (Fot. Andrzej Romański/PZKosz)

O tym zwodzie A.J. Slaughtera przez lata opowiadało się będzie, jak o rzucie Krzykały. Wkręcił Portugalczyka, niczym najlepsi streetballiści z serii And1 wkręcający swoich pozorujących obronę rywali. O tyle lepiej, że akcja Amerykanina miała miejsce w poważnym meczu.

W meczu z Portugalią miał 12 punktów (5/6 z gry) i… tylko jedną asystę. I to właśnie jest symptomatyczne – mógł być kluczowym graczem zespołu, wykonywać decydujące akcje i imponować w obronie na obwodzie, gdy zdjęto z niego ciężar rozgrywania. Był sobą i grał na poziomie tak wysokim, jakiego oczekuje się od gracza, któremu dla wzmocnienia kadry podarowano polski paszport. Cenniejszy tym bardziej, że następujący kilka dni po serii sparingów, w których za specjalnie mu nie szło.

I być może to właśnie będzie ten poszukiwany w ostatnich tygodniach pomysł Mike’a Taylora na Slaughtera. Łukasz Koszarek wypadł bardzo dobrze (przynajmniej w ataku) w roli pierwszej jedynki i głównego prowadzącego grę. A schowanego wcześniej w cieniu Amerykanina udało się uruchomić w roli rzucającego. I coś nam się wydaje, że przy tej dobrej dyspozycji, może na niej pozostać.

Z korzyścią dla reprezentacji.

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami