Zabrakło Nemanji Djurisicia? Stelmet nadal jest jest równie silny pod koszem. Olbrzymia w tym zasługa „Bestii”, który w ostatnich dniach pokazuje rewelacyjną formę.

PLK, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Już po piątym meczu półfinału ze Stalą Ostrów Wlkp. zatytułowaliśmy nasza relację „Stelmet z twarzą Bestii”, po tym, gdy Adam Hrycaniuk był kluczowym rezerwowym zielonogórzan. Zrobił pod oboma koszami jeszcze większą robotę, niż sugerują to jego świetne, bliskie double-double statystyki (15 pkt., 9 zb.), mają za rywali Shawna Kinga i Roberta Tomaszka.
Także w finałowych starciach z Polskim Cukrem doświadczony podkoszowy wypada rewelacyjnie. W meczu numer 2, do tradycyjnego zaangażowania, twardych zasłon i mocnej obrony, dodał też zaskakujące manewry w ataku. W 15 minut na parkiecie zanotował 10 pkt i 5 zbiórek. Równie produktywny był w pierwszym spotkaniu, gdy uzbierał 10 punktów w 12 minut na parkiecie.
Oczywiście „Bestia” tak ceniony jest przez trenerów i kolegów z drużyny, nie tylko za cyferki widoczne w arkuszu statystycznym. W Zielonej Górze niemal wybił z głowy ofensywne próby Krzysztofowi Sulimie. Nikt też tak nie przytrzyma (poza oczami sędziów) wysokiego obrońcy rywala, by ktoś ze skrzydła miał korytarz na wjazd do samego kosza – choćby Armani Moore skorzystał z tego już kilka razy.
Hrycaniukowi kończy się kontrakt w Stelmecie i świetną grą pokazuje, że warto się będzie starać o jego względy także na przyszły sezon. W takiej formie na brak ofert nie będzie narzekał.
PG