fot. Paweł Pietranik / Dziki Warszawa
Nie będziemy po raz n-ty przytaczali tej słynnej już historii o przejętym z warszawskiej Ochoty klubie. Co jednak warto z tych wspomnień wyszczególnić? Jeszcze rok temu (a konkretnie 20 maja, niech będzie) Dziki były częścią pierwszoligowych rozgrywek i walczyły o awans do ekstraklasy. Teraz mówimy o klubie, który w ekstraklasie otarł się o play-offy, a przed momentem ogłosił przystąpienie do europejskich pucharów.
Już jesienią Dziki zobaczymy w lidze ENBL. To całkiem nowe rozgrywki, niebawem ruszy dopiero czwarta edycja. W każdej dotychczasowej oglądaliśmy polski zespół, więc być może i w sezonie 2024/2025 na Dzikach się nie skończy. Pierwszą edycję wygrał Anwil Włocławek, z kolei drugą – Stal Ostrów Wielkopolski. Dopiero w trzecim sezonie żaden polski klub nie znalazł się choćby na podium. Zwyciężyli Bakken Bears.
Wiemy już, ile potrwa europejska przygoda Dzików. Minimum: cztery mecze domowe oraz cztery mecze wyjazdowe. A co dalej? To już zależy od rezultatów. Podopieczni Krzysztofa Szablowskiego mogą nawet wystąpić w play-offach oraz Final Four.
Dziki postawiły na otwartą komunikację. Nie dość, że raczej prędko rozpoczęły ogłaszanie trenera i nowego składu, to wytłumaczyły także, skąd pomysł, by dołączyć do ENBL. Jeden z użytkowników napisał w komentarzu “pieniążki”. Prędko otrzymał odpowiedź. – Wyjątkowo nie. Dostaliśmy zaproszenie w uznaniu za dobrą pracę sportową, organizacyjną i marketingową oraz ze względu na atrakcyjność Warszawy jako rynku – napisały Dziki.
I trudno z tym się nie zgodzić. Ogromne miasto, innowacyjny marketing, ale i sportowy rozwój, który wyraźnie widać. I choć Dziki celują nawet w występy w Eurolidze, to ENBL jest odpowiednim miejscem na przetarcie tego europejskiego szlaku. Można jednak powiedzieć, że ENBL rozwija się. Pierwsza edycja to zaledwie osiem ekip, druga – piętnaście, trzecia – aż szesnaście. Czy i tym razem będziemy świadkami powiększenia rozgrywek?