Wojciech Bychawski fot. FIBA.com
Pomimo fantastycznych widoków, które towarzyszą mi podczas pisania tego tekstu (upragniony urlop), mam w sobie sporo złości i rozgoryczenia związanego z wynikiem kadry U-18 na ME Dywizji A, rozgrywanych w Serbii. Moja złość jest niczym w porównaniu do tego, co zapewne teraz czują zawodnicy oraz sztab trenerski.
Nie sposób w tym momencie nie wspomnieć o skandalicznych warunkach jakie towarzyszyły zawodnikom na samym turnieju, o których wspominał sam trener Bychawski na łamach naszego portalu, czy o absurdalnym meczu z Turcją, który odbił się echem w całej koszykarskiej Europie i spowodował uraz najważniejszego (?) zawodnika w talii szkoleniowca – Jakuba Szumerta.
To były okoliczności, które nie pomogły tej kadrze, ale też uczciwie trzeba przyznać, że z problemami podobnej natury (zatrucia pokarmowe) toczyły walkę także inne drużyny na europejskim czempionacie.
W tym tekście chcę się skupić na czysto koszykarskich aspektach, które przesądziły o 14. miejscu i spadku polskiej kadry do Dywizji B.
Skąd porównanie do Nawałki? Ponieważ widzę wiele podobieństw pomiędzy okresem kadry reprezentacji w piłce nożnej za jego kadencji w latach 2016-2018, a okresem 2021-2023 kadry rocznika 2005, prowadzonej przez Bychawskiego. Chodzi głównie o kwestie zarządzania sukcesem, którym niewątpliwie był awans na MŚ U-17 w koszykówce mężczyzn, a drużyna piłkarska była blisko awansu do półfinału Mistrzostw Europy, po wręcz już kultowych rzutach karnych z Portugalia.
Po dwóch latach i fatalnych MŚ w Rosji, jako główną przyczynę takiego stanu rzeczy, uznano dokładnie takie same przygotowania fizyczne jak dwa lata wcześniej, ale nie wzięto pod uwagę, że wszyscy zawodnicy byli dwa lata starsi i ich organizmy były inne. Taka przyczyna była wskazywana jako oficjalna,
natomiast nieoficjalnie mówiono, że Adam Nawałka, mimo problemów z grą w klubach, chciał, aby na te MŚ pojechali zawodnicy, którzy zrobili wynik na ME a niekoniecznie byli w najlepszej formie.
Przenosząc te wydarzenia na poletko koszykarskie, trener Bychawski nie zmienił sposobu gry i filarów charakterystycznych swojej drużyny na przestrzeni lat: agresywna obrona na całym placu, dużo switchu w obronie, gdzie teoretycznie wysocy dobrze radzili sobie w grze 1 na 1 z obwodowymi rywali, a także preferowanie koszykówki w stylu run&gun z dużą ilością rzutów za trzy punkty (styl jest akceptowalny w każdym wieku i na każdym poziomie nowoczesnej koszykówki, jeśli ma się wykonawców, o czym będzie w dalszej części tekstu).
To jednak, co działało u zawodników w wieku 16 lat, niekoniecznie będzie działać w wieku 18 lat, bo taki okres czasu w koszykówce młodzieżowej to przepaść pod każdym względem, a przede wszystkim fizycznym. I to była pułapka, w którą wpadł sztab trenerski. Agresywna obrona na całym boisku, szczególnie w meczach z lepszymi rywalami, była dostarczycielem łatwych punktów dla przeciwników, bo momentalnie robiły się przewagi już na połowie przeciwnika( 4vs5, 3vs4), które zespoły rywali bardzo dobrze egzekwowały.
Te przewagi wynikały z lepszego przygotowania technicznego i większego doświadczenia rozgrywających drużyn przeciwnych, którzy nie panikowali podczas tzw. full court pressu, a dodatkowo mądrze przekuwali to na swoją korzyść. Aby być sprawiedliwym, w meczach ze słabszymi drużynami, taka obrona skutkowała dodatkowymi posiadaniami, ale im dłużej nasz zespół grał w turnieju, tym większym pragmatyzmem nasza obrona się cechowała, dalej była agresywna, ale nacisk zaczynał się m.in. od połowy boiska.
Jednakże w mojej opinii decydującym czynnikiem, przez który występ kadry zakończył się spadkiem do Dywizji B, był brak centymetrów pod koszem, co było notorycznie wykorzystywane przez naszych rywali w dosłownie każdym meczu. Na potrzeby tego tekstu wspomnę o dwóch spotkaniach, w których ten aspekt był aż nadto widoczny.
W meczu z Włochami o spokój związany z utrzymaniem na turnieju, przez trzy kwarty było to bardzo wyrównane spotkanie, jednakże w czwartej kwarcie Włosi zaliczyli 5 zbiórek ofensywnych, a pięć dodatkowych posiadań miało ogromne znaczenie przy końcowym wyniku. W meczu z Danią o utrzymanie, Duńczycy konsekwentnie starali się dogrywać piłkę na post-up do swoich zawodników, którzy mieli przewagę wzrostu, a pomysłem Polaków było ich podwojenie, co zmusiło ich do oddawania piłki na obwód, a akurat tego dnia byli dobrze dysponowani rzutowo z dystansu i to napędziło ich w tym meczu.
Ponadto w połowie czwartej kwarty – piąty faul popełnił Szymon Nowicki – podstawowy wysoki naszej kadry, co było gwoździem do trumny Polaków w tym meczu, a w konsekwencji – w całym turnieju.
Ale określenie “wysoki” dla Szymona Nowickiego w kontekście tych Mistrzostw Europy jest mocnym nadużyciem, ponieważ 201 cm wzrostu to skromne warunki na centra nawet na ME U-18.
Poniżej przedstawiam zestawienie wszystkich drużyn z uwzględnieniem posiadania zawodników o wzroście 200 cm lub więcej i 3 “najwyższymi” wynikami:
Chorwacja: 209, 204, 203, 5 zawodników 200 cm lub więcej
Czechy: 204, 204, 203, 4 zawodników 200 cm lub więcej
Dania: 211, 205, 205, 5 zawodników 200 cm lub więcej
Finlandia: 206, 205, 200, 3 zawodników 200 cm lub więcej
Francja: 215, 215, 206, 7 zawodników 200 cm lub więcej
Niemcy: 211, 209, 209, 6 zawodników 200 cm lub więcej
Grecja 211, 210, 207, 6 zawodników 200 cm lub więcej
Izrael: 204, 203, 200, 5 zawodników 200 cm lub więcej
Włochy: 203, 201, 201, 3 zawodników 200 cm lub więcej
Litwa: 210, 207, 205, 5 zawodników 200 cm lub więcej
Polska: 205, 203, 201, 3 zawodników 200 cm lub więcej
Serbia: 210, 209, 205, 5 zawodników 200 cm lub więcej
Słowenia: 205, 203, 203, 4 zawodników 200 cm lub więcej
Hiszpania: 220, 205, 204, 6 zawodników 200 cm lub więcej
Szwecja: 210, 208, 206, 6 zawodników 200 cm lub więcej
Turcja: 214, 208, 205, 6 zawodników 200 cm lub więcej
Polska w tym zestawieniu wypada bardzo blado, a trzeba sprecyzować, że wśród naszych zawodników o takich parametrach był Jakub Szumert, który zagrał tylko w 2 meczach ze względu na problemy zdrowotne oraz Maciej Nagel – jego rolę w tej kadrze określiłbym epizodyczną.
Oczywiście zaraz podniosą się głosy, że szewc szyję w taki sposób jaki ma materiał, więc wymienię kilka nazwisk: Ratowski(205 cm), Sternicki(204 cm), Kankowski(202 cm), Kornacki(205 cm), Ambroziak(201 cm), Kluj(203 cm), Borowski( 207 cm),Zagórski(207 cm) Siewruk(205 cm). Warto podkreślić, że nie mam wiedzy odnośnie tego czy na przeszkodzie w kontekście braku tych zawodników w kadrze( w większości w nawet szerokiej) stanęły problemy zdrowotne, ale jeśli nie, to świadczy o pomyśle coacha Bychawskiego i kontynuacji taktyki z lat poprzednich, która nie wypaliła.
Podczas ME U-18, Wojciech Bychawski popełnił tweeta, w którym odpowiedzialność za grę i wynik drużyny bierze na siebie i żeby kibice nie “czepiali” się zawodników, jednakże stoję na stanowisku, że w wieku 18-tu lat pewnych rzeczy trzeba, a nawet należy, wymagać od samych zawodników i sztab trenerski nie wejdzie na boisko, a na nim nie trafi z prostych sytuacji podkoszowych, nie rzuci z lepszym procentem z linii rzutów wolnych czy też nie rzuci więcej trójek, a niewytłumaczalnych błędów ww. elementach gry na tych ME w wykonaniu naszych zawodników było mnóstwo.
Warto przytoczyć skuteczność zawodników obwodowych z dystansu w sezonie 2 ligowym, w
którym występowali, a dalej na ME U-18:
Sowiński: 14/49 – 28% – 1/7- 14%
Kuczawski: 68/227 – 29% – 5/18 – 28%
Osiński: 58/162 – 35%- 4/15- 26%
Samiec: 31/109 – 28%- 0/5- 0%
Orłowski: 73/200 – 36.5% – 7/40- 17.5%
I wracamy znów do zagadnienia, czy styl kadry U-18 (5. miejsce w liczbie oddanych rzutów
za trzy punkty wśród wszystkich zespołów na ME) był dostosowany do zawodników, jacy
pojechali na ME, szczególnie, gdy na ostatniej prostej rezygnuje się z Marcina Kosiorowskiego – strzelca, który w porównaniu do reszty zalicza taki sezon na parkietach 2-ligowych w rzutach 3-punktowych – 81/218 – 37%.
Odnosząc się do nieoficjalnej przyczyny porażki kadry piłkarskiej na MŚ, w tym kontekście też można nawiązać do sytuacji w kadrze koszykarskiej U-18. Trener Bychawski obserwuje chłopaków z rocznika 2005 od co najmniej 4 lat, a zmiany jakie zachodziły w kontekście tej kadry w ciągu dwóch lat od U-16 do U-18, można uznać za kosmetyczne.
Proste porównanie: na Challengerze w 2021 Polska wygrała z Niemcami i z tych rosterów na ME
U-18 wystąpiło w reprezentacji Niemiec: 2/12 zawodników, a w reprezentacji Polski: 7/12.
Co prawda, nie można porównywać bazy zawodników, jakimi dysponują ww. nacje, ale można zadać otwarte pytanie: jaki progres mogli zrobić zawodnicy po bardzo poważnych kontuzjach, zaliczający średnie sezony na poziomie 2-ligowym w Polsce, niegrający nawet w ćwierćfinałach MP U-19 – okno wystawowe dla sztabu reprezentacji (przekonał się o tym Aleksy Walczak dowołany w trybie pilnym na zgrupowanie po tych MP U-19), czy też grający dalej w pół-amatorskich zespołach ze znikomym treningiem motorycznym i skromną intensywnością na treningach w najważniejszym okresie rozwoju dla młodego zawodnika?
Sama praca sztabu trenerskiego podczas ME U-18 mogła się podobać, sporo było nowoczesnych zagrywek (świetne sety zakończone hiszpańskim pick & rollem, z którymi problem miała większość rywali) dużo ruchu piłki jak i samych zawodników bez piłki, problem w mojej opinii został popełniony na długo przed ME U-18 w Serbii, natomiast te cenne i bolesne doświadczenie, jestem przekonany że zostanie przekute w coś dobrego, co z resztą sam Wojciech Bychawski będzie mógł pokazać w najbliższym sezonie podczas swojego debiutu na parkietach Orlen Basket Ligi w roli trenera Arki Gdynia.
Przypominam, że już w dziś swoje zmagania na ME U-16 zaczyna ciekawa kadra z rocznika
07, więc chłopakom i sztabowi na czele z trenerem Wojciechem Rogowskim, życzmy powodzenia!
Szymon Woźnik