
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Niedzielne starcie między Lakers a Wolves to kolejny dowód na to jak dobrze swoją wspólną przygodę w Los Angeles rozpoczęli Anthony Davis oraz LeBron James. Ekipa z Miasta Aniołów łatwo ograła rywala 142-125, a do zwycięstwa po raz kolejny poprowadził wspomniany właśnie duet. Davis zapisał na konto aż 50 punktów (świetne 20/29 z gry), a LeBron oprócz 32 oczek rozdał również 13 asyst.
Był to najlepszy mecz Davisa w barwach Lakers – podkoszowy już do przerwy miał 27 punktów i od tego momentu jego koledzy upewnili się, że dobije do granicy 50 oczek. Już po pierwszej połowie mówił o tym Avery Bradley, potem w trakcie drugiej przypominał mu o celu DeMarcus Cousins, a w samej końcówce włączył się w to wszystko także Rajon Rondo.
Zadanie udało się wykonać, choć sam zainteresowany podkreślił, że z reguły nie przywiązuje do tego uwagi i najważniejsze jest grać na tyle dobrze, by dać drużynie zwycięstwo. „Tym razem trudno było jednak to obejść” – mówił po meczu. Raz jeszcze znakomicie wyglądała jego współpraca z LeBronem, który 8 ze swoich 13 asyst zaliczył właśnie po podaniach do Davisa.
Od początku sezonu ta para funkcjonuje znakomicie, a te osiem asyst Jamesa do Davisa to najlepszy wynik LeBrona w trwających rozgrywkach oraz drugi najlepszy w ogóle (w marcu tego roku LBJ rozdał w jednym meczu aż 9 asyst tylko do Javale’a McGee). „Trzeba dostarczać mu piłkę tam gdzie lubi i tyle” – zdradził sekret tej współpracy James.
Davis po raz czwarty w karierze zdobył co najmniej 50 oczek w jednym meczu i przeszedł do historii Lakers jako dopiero jedenasty gracz, któremu się to udało. „To znakomite uczucie być w tak zacnym gronie” – mówił po meczu, a coraz realniej brzmią słowa Rondo z ubiegłego tygodnia, który stwierdził, że AD może zdobyć zarówno nagrodę MVP, jak i tą dla najlepszego defensora.
Co ciekawe, Davis i James stali się pierwszymi od czasu Kobiego i Shaqa zawodnikami LAL, którzy w dwóch kolejnych spotkaniach zdobyli wspólnie 70 lub więcej punktów. Lakers cały czas przewodzą więc konferencji zachodniej z bilansem 21-3 i tym samym grają chyba nawet powyżej oczekiwań, przynajmniej na tak wczesnym etapie rozgrywek.
Tomek Kordylewski
.