Włocławianie przeważali od początku, momentami dominowali, ale w końcówce postraszył ich Chris Czerapowicz, który zdobył aż 21 punktów w czwartej kwarcie. Ostatecznie Anwil pokonał Miasto Szkła Krosno 77:68. Znów bardzo dobrze zagrał Kamil Łączyński, który miał 5/5 za trzy.

PLK – znasz się na koszu, wygrywaj w zakładach! >>
Niedzielny finał Pucharu Polski w Arenie Ursynów zapowiada się ciekawie, bo i Stelmet, i Anwil wyglądają w Warszawie na drużyny w formie i są też zdeterminowane, by sięgnąć po trofeum. Jednak by włocławianie mieli szansę, nie mogą sobie pozwolić na taką chwilę dekoncentracji, jak w czwartej kwarcie w sobotę.
W pierwszej połowie Anwil po Mieście Szkła się po prostu przebiegł. Od stanu 14:6 włocławianie zaliczyli zryw 10:0, który pięcioma punktami zakończył Kacper Młynarski. I już wtedy widać było, że drużynie z Krosna tym razem ciężko będzie się podnieść.
Anwil grał pewnie w ataku i dobrze bronił, a graczom Michała Barana nie wpadło do kosza także kilka łatwych rzutów. Podwajany Chris Czerapowicz do przerwy zdobył tylko punkt i myślami wydawał się być bliżej Hiszpanii, do której się przenosi, niż Pucharu Polski. Pudłowali też jego koledzy.
Dlatego Anwil momentami grał swobodnie i efektownie, a trener Igor Milicić już w pierwszej połowie mógł dać blisko 8 minut gry Rafałowi Komendzie, 18-letniemu skrzydłowemu z końca ławki. Ten skorzystał z nich nieźle – nie dorzucił z linii rzutów wolnych do obręczy, ale powalczył w obronie, zablokował Kareema Maddoksa, miał też dobitkę w tłoku.
W 16. minucie James Washington w kontrze pozwolił sobie na zatrzymanie i rzut za trzy. Trafił na 29:8, a Igor Milicić zrobił minę w stylu „Ok, dzisiaj można”. I Anwil mógł, z dystansu trafiał raz za razem – świetnie dysponowany rzutowo był szczególnie Kamil Łączyński (19 punktów), który trafił pięć rzutów z dystansu, a ta piąty, już w trzeciej kwarcie, dał prowadzenie 52:31.
Miasto Szkła po przerwie walczyło, ale na rozpędzony, trafiający z dystansu Anwil długo było w sobotę za słabe. A do poważnej pogoni zerwało się o kilka minut za późno. Dopiero w 33. minucie, gdy po raz pierwszy z gry trafił Czerapowicz (24 punkty w meczu). Szwed miał co prawda świetne momenty, po jego czwartej trójce w kwarcie Krosno zbliżyło się na 59:66 na dwie minuty przed końcem, co sprawiło, że Milicić musiał wrócić do grania pierwszą piątką, ale Anwil zwycięstwo obronił.
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.
ŁC