fot. Andrzej Romański / plk.pl
Rozgrywki startują już za trzy tygodnie. Do tego czasu będą rosły wskaźniki z napisem “liczba sprzedanych karnetów”. Co klub, to inne korzyści – w większości podobne, czyli: oszczędność, możliwość płatności ratalnej, gwarancja wybranego miejsca, ominięcie kolejek, wejście na sparing, zniżka w klubowym sklepiku.
Co wpływa na liczbę sprzedanych karnetów? Przede wszystkim zaangażowanie lokalnej społeczności. Ale nie tylko! Machinę napędzają zapewne również korzystne wyniki sparingów, duże nazwiska, ale i odpowiedni marketing. Są w Polsce miejsca, gdzie o konkretnych liczbach pisze się wprost.
Tak jest we Włocławku, gdzie nie bez powodu “relacjonuje” sprzedaż karnetów. Pod tym względem kibice Anwilu są bezkonkurencyjni. W trakcie rozgrywek od zawsze panuje dyskusja nt. tego, który klub ma najlepszych fanów. Tego nie rozstrzygniemy. Wiemy jednak, że we Włocławku karnetowiczów jest zdecydowanie najwięcej. Na ten moment – prawie 2400! Szaleństwo.
Dalej – King Szczecin, a więc obecny mistrz Polski. Wiele osób zastanawiało się, czy sukces sportowy klub przełoży na sukces marketingowy. Czy się udało? To zagadnienie na osobny tekst. 30 sierpnia King ogłosił, że zbliża się do 200 sprzedanych karnetów. Jest zgryz. Z jednej strony – to liczba dla Szczecina absolutnie rekordowa, a więc mówimy o zdecydowanym wzroście względem ubiegłych sezonów. Z drugiej – chyba wszyscy liczyliśmy, że karnetowiczów będzie jeszcze więcej.
Na koniec – MKS Dąbrowa Górnicza. Ten klub może w najbliższej przyszłości zaskoczyć sportowo i kibicowsko. Wiemy, że przynajmniej 175 osób już teraz jest uprawnionych do wejścia na wszystkie spotkania rozgrywane w Dąbrowie Górniczej. Przyjmijmy, że 175 to już prawie 200. W takiej sytuacji – liczba karnetowiczów w przypadku jedenastego MKS-u i mistrzowskiego Kinga jest bardzo podobna, może nawet identyczna. Jaka jest różnica? Przede wszystkim w cenie.