Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Przyjemnie było popatrzeć, jak od początku meczu w ważnych rolach występują polscy gracze. W Anwilu szalał wręcz Krzysztof Sulima, który trafił 2 trójki i już po pierwszej kwarcie miał na koncie 10 punktów. Z drugiej strony odpowiadał – coraz pewniejszy siebie – Michał Kolenda, który zdobył szybkie 8 pkt. dla Trefla (w meczu miał 15).
Anwil odskoczył na 18:10, jednak gospodarze, dzięki trafieniom spod kosza Pawła Leończyka i Nany Foulanda wyciągnęli na 20:20 po pierwszej kwarcie.
W drugiej części włocławianie – może poza Chrisem Dowem – nie imponowali skutecznością, ale dodatkowe szanse, dzięki zbiórkom w ataku. Korzystnie (debiut w PLK) wypadał McKenzie Moore, łatwo wchodzący na kosz i dobrze broniący. Po drugiej stronie pozytywnie zaskoczył Mikołaj Kurpisz, który zdobył 6 pkt. w trakcie dobrej zmiany.
Do przerwy Anwil prowadził 41:35.
Po przerwie różnicę zaczęła robić bardzo dobra obrona mistrzów Polski. Ozdobą trzeciej kwarty był też atomowy wsad Shawna Jonesa, po niebanalnej asyście Sulimy (wideo poniżej). Trefl wziął się jednak w garść, dzięki świetnej grze oby braci K. Łukasz zdobył aż 9 punktów w tej części i po 30 minutach było tylko 58:53 dla włocławian.
Treflowi wciąż brakowało brakowało realnego wsparcia ze strony obwodowych Amerykanów – Medlocka i Ayersa. Ważne punkty (9 z rzędu!) w 4. kwarcie dla Anwilu zdobywał Szymon Szewczyk i przewaga gości na 4 minuty przed końcem wzrosła do 10 oczek (69:59).
Losy meczu przesądziła celna trójka, bardzo dobrego w niedzielę, Dowe’a. Trefl w ostatniej części nie miał szczęścia do decyzji sędziów, ale oczywiście Anwil wygrał zasłużenie. To już jego 9. wygrana z rzędu.
McKenzie Moore w debiucie wypadł obiecująco, zdobył 16 punktów. Miał też 5 strat, ale zrozumienie z zespołem na pewno jeszcze przyjdzie czas.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
TS
.