PRAISE THE WEAR

Anwil liderem – prawdziwa forma ma dopiero nadejść

Anwil liderem – prawdziwa forma ma dopiero nadejść

Poszerzyli rotację, wygrali 8 z 9 spotkań, mają czołowy atak w lidze, a szczyt formy szykują na kwiecień i maj. Jeśli włocławianie poprawią obronę, będą już bardzo silni.

Josip Sobin (fot. Paweł Skraba/Plk.pl)

PLK, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>

Środowe zwycięstwo 89:60 nad Siarką nie było tak imponujące, jak jego rozmiary – Anwilowi brakowało błysku i świeżości, ale to żadne zaskoczenie, tylko spodziewany dołek. Po Pucharze Polski, w którym zespół Igora Milicicia dotarł do finału, chorwacki szkoleniowiec zaplanował 2-3 tygodnie cięższych treningów. Stąd męki w Kutnie i niezjadliwy mecz z Siarką.

Jednak Anwil, w odróżnieniu od wielu innych drużyn typowanych do walki o medale, nauczył się w tym sezonie ograniczać wpadki do minimum. O słabym początku sezonu, gdy włocławianie przegrywali w Starogardzie, Dąbrowie Górniczej oraz Słupsku, mało kto już pamięta, w 2017 roku Anwil przegrał w lidze tylko w Radomiu i w Krośnie.

Teoretycznie łatwiejszy terminarz na początku rundy rewanżowej włocławianie wykorzystują dobrze. Tak dobrze, że po serii zwycięstw mają bilans 16-7 i w tabeli ułożonej według punktów wyprzedzaliby dzięki lepszej różnicy koszy Polski Cukier.

Anwil to też inny zespół niż na początku sezonu – wzmocniony wszechstronnym Nemanją Jaramazem i Mateuszem Bartoszem, który przyda się pod koszem, z dodanym elementem szaleństwa od Jamesa Washingtona, z Kamilem Łączyńskim i Josipem Sobinem w lepszej formie.

Anwil zdecydowanie poprawił atak – jego efektywność, 110,4 punktu na 100 posiadań, to drugi najlepszy wynik w PLK po Turowie. Włocławianie notują relatywnie mało strat (w 15,8 proc. posiadań – trzecie miejsce w lidze), ich eFG, czyli efektywna skuteczność rzutów z docenionymi trójkami, to 54,3 proc. (drugie miejsce za Stelmetem).

Włocławianie grają powoli (70,6 posiadania na mecz to 16. wynik w lidze, przed Krosnem), ale są skuteczni. Od czołówki trochę odstają natomiast w defensywie – 102,7 punktu tracone na 100 posiadań, to w tej chwili ósmy wynik w lidze i tu są największe rezerwy drużyny.

Mamy 11 ludzi w rotacji, liczę razem z Tylerem Hawsem, który już trenuje bez kontaktu, a pod koniec marca powinien wrócić do gry – mówi prezes Anwilu Arkadiusz Lewandowski. – Jak na polskie warunki mamy więc długą ławkę. Nie mamy co prawda takiego lidera, jakim był rok temu David Jelinek, ale to wręcz nasz atut, bo każdy z chłopaków może być liderem w danym meczu.

To prawda, spójrzmy na najlepszych strzelców Anwilu w ostatnich dziewięciu meczach – to Washington (trzykrotnie), Fiodor Dmitriew, Łączyński (dwukrotnie), Sobin, Paweł Leończyk i Michał Chyliński. Są środkowi, od których zaczyna się atak włocławian, są obwodowi, do których piłka często wraca. A przecież w grze – szczególnie skuteczności – Chylińskiego czy Dmitriewa wciąż są rezerwy.

Lewandowski jest zadowolony, ale zachowuje spokój. – Chłopaki w tym momencie trenują bardzo mocno, pracują nad siłą i wytrzymałością. Pod koniec przyszłego tygodnia ma się zacząć wyświeżanie zespołu, dobra forma ma przyjść na kwiecień.

Bo to właśnie w kwietniu ostatecznie ukształtuje się spłaszczona obecnie tabela, to wtedy dojdzie do kilku spotkań między meczami z czołówki. Anwil na zakończenie rundy zasadniczej zagra kolejno z Turowem, Stelmetem, Stalą, Rosą, Polskim Cukrem i Treflem.

Ostatnio zrobiliśmy sobie taką zabawę w klubie – wszyscy trenerzy i pracownicy administracji wytypowali kolejność na miejscach 1-8 na koniec sezonu, właśnie zbieramy te typy, czekamy na podliczenie wyników. Jak ja typowałem? Powiem dopiero, jak zacznie się play-off – zastrzega jednak Lewandowski.

ŁC

PLK, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami