Rosa broniła bardzo ambitnie, ale w końcówce Anwil był po prostu silniejszy. Po niezbyt udanym meczu włocławianie wygrali w Radomiu 81:68. Chase Simon zdobył 23 punkty.

W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>
Skończyło się zgodnie z planem, ale Anwil zdążył w drugiej kwarcie nastraszyć swoich kibiców wspomnieniem o kompromitacji ze Spójnią. Ambitnie grająca Rosa wygrała tę część 18:8, a goście nie mogli zdobyć punktów przez pół kwarty, przestrzelili m.in. 10 rzutów z rzędu. Do przerwy niespodziewanie to radomianie prowadzili 36:35.
Wydawało się, że po “mocnych słowach w szatni” faworyzowany Anwil po przerwie weźmie się w garść i odskoczy. Ale tylko wydawało – zespół Roberta Witki naprawdę nieźle bronił, do tego włocławianie znów potwierdzali, że w od kilku tygodni są po prostu w słabej formie. Po 30 minutach wciąż było tylko 59:57 dla Anwilu.
Równo było jeszcze do połowy 4. kwarty – wtedy w ciąg minuty goście trafili 3 trójki z rzędu (Zyskowski, Broussard, Simon) i przewaga błyskawicznie urosła do bezpiecznych 10 oczek. Poprawiona obrona Anwilu pozwoliła też niemal zupełnie zatrzymać atak Rosy, która w ostatniej kwarcie zdobyła tylko 11 punktów.
Do składu radomian wrócił Cullen Neal i pokazał, że jest niezłym strzelcem na standardy PLK – zdobył 20 punktów. Rosie zabrakło dłuższej ławki, punkty w meczu zdobywało jedynie 7 zawodników. 10 pkt. Carla Lindboma i 12 Trottera to w takiej sytuacji za mało, by wygrywać mecze. Tym niemniej gospodarze pokazali momenty na tyle dobrej gry, że o przyszłe punkty z drużynami z dołu tabeli powinni być raczej spokojni.
W Anwilu Chase Simon zaczął od 11 punktów w pierwszych minutach meczu i zaliczył ważne trafienia w końcówce, w meczu miał 5/8 z dystansu. Trójki nie siedziały innym strzelcom – Michał Michalak miał 0/7 z dystansu, a Walerij Lichodej 0/6. No ale włocławianie mają dużo więcej ofensywnych opcji od Rosy i miał kto ich zastąpić.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>