Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Emocje i bardzo wyrównany mecz z mocarnym Hapoelem Jerozolima, a potem także pewna i gładka wygrana w lidze z Legią Warszawa pozwalały sądzić, że Anwil jest w stanie poradzić sobie z ostatnią w tabeli grupy B Ligi Mistrzów Antwerpią. Znów jednak skończyło się małym rozczarowaniem, bo Anwil w Belgii wypadł blado.
Telenet Giants Antwerpia to była przed tą kolejką najgorsza drużyna, jeśli chodzi o liczbę zdobywanych punktów na mecz w całej Lidze Mistrzów. Jeśli można czegoś było się spodziewać, to na pewno nie tego, że Belgowie urządzą sobie w meczu z Anwilem strzelaninę. Gospodarze zdobyli tego dnia jednak 99 punkty, ponad 25 niż ich średnia i pokonali zespół z Włocławka do 87.
Po raz kolejny okazało się, że system defensywny Anwilu w Lidze Mistrzów nie do końca się sprawdza. Rywale potrafili znaleźć receptę na strefę i kombinowaną obronę proponowaną przez Anwil. Włocławianie mają drugą najgorszą obronę w BCL – gorszą defensywę ma tylko Polski Cukier Toruń.
Mimo wielkich kłopotów po tej stronie parkietu, Anwil wciąż mógł ten mecz jeszcze wyciągnąć. W końcówce włocławianie zbliżyli się do rywali, ale ostatecznie najważniejsze rzuty przestrzelili liderzy zespołu z Włocławka i zwycięstwo zostało w Belgii. Po 21 punktów zdobyli Ricky Ledo i Rolands Freimanis – dla Łotysza był to jeden z lepszych meczów w tym sezonie.
Tony Wroten z kolei trafił ledwie 6 rzutów z 15 prób i to właśnie m.in. jego lepszych decyzji zabrakło by to spotkanie wygrać. Znów w ataku było zbyt indywidualnie – 11 asyst drużyny przy 87 punktach tylko to potwierdza.
Porażka w Antwerpii oznacza, że włocławianie by awansować muszą wygrać dwa pozostałe spotkania (Bandirma u siebie, AEK wyjazd) i dodatkowo liczyć na porażki Rasty w Atenach i Burgos. Scenariusz niestety mało realny, ale szanse jeszcze są.
RW
.