Świetna pierwsza połowa, dużo gorsza druga, ale ostatecznie zwycięstwo – Anwil pokonał wicemistrza 81:74. Najlepszym graczem gospodarzy znów był Ivan Almeida, który zdobył 21 punktów i dobrze grał w defensywie.
Buty Kevina Duranta – świetne modele, atrakcyjne ceny >>
W czwartej kwarcie było już tylko 69:67 po punktach Glenna Coseya, ale wtedy ważną trójkę trafił Michał Nowakowski. Po chwili powtórzył to Kamil Łączyński, dając prowadzenie 79:72. A w ostatnich akcjach dobrze w obronie spisał się Ivan Almeida i Włocławek mógł świętować wygraną po dziwnym meczu, po dwóch różnych połowach.
Anwil zaczął od dobrej obrony i to defensywa zrobiła różnicę – zarówno indywidualna jak i strefowa. Igor Milicić w pierwszej piątce wypuścił Jaylina Airingtona, który nie pozwolił wejść w rytm Coseyowi (bez punktu i asysty do przerwy, potem aż 23). I generalnie cały Cukier grał tak, jak chciał Anwil – goście zostali wypchnięci na obwód, oddawali dużo więcej rzutów za trzy niż zwykle, fatalnie pudłowali (2/14 do przerwy) i jeszcze popełniali mnóstwo strat (10 w pierwszej połowie).
Włocławianie z dobrej obrony wyprowadzali coraz lepszy atak – było 10:4 po trójce Airingtona, 29:19 po rzucie z dystansu bardzo dobrego w niedzielę Szymona Szewczyka, wreszcie 45:27 po kolejnej trójce, tym razem Nowakowskiego. Swoje robił Almeida (21 punktów, 3 zbiórki, 2 asysty, 2 przechwyty, 2 bloki), dobrze grał Airington (11 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty).
Ale po przerwie Milicić zrezygnował z niewygodnej dla rywali strefy 1-3-1, a Cukier przyspieszył, zaczął trafiać. Rozkręcali się Cosey i Gruszecki, pod tablicami sporo punktów po zbiórkach zdobywał Bartosz Diduszko, przewaga Anwilu szybko zaczęła topnieć. W trzeciej kwarcie było aż 24:12 dla Cukru.
W ostatniej wróciła strefa i lepsza obrona Anwilu, ale emocje były do końca, bo Cukier wciąż był blisko. W kluczowych momentach torunianom zabrakło drugiego żądła poza Coseyem, zawiódł Gruszecki. Można mieć do niego pretensje za 6 strat wynikających często ze złych decyzji – 2 z nich skrzydłowy Polskiego Cukru popełnił w ostatniej minucie.
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.
Buty Kevina Duranta – świetne modele, atrakcyjne ceny >>