Lekko, łatwo, przyjemnie i wysoko, 88:57 – tak wygrali włocławianie w Mieście Szkła. Na początku sezonu są w bardzo dobrej formie, ale też Miasto Szkła zagrało jak pierwszoligowiec.
James Harden wymiata w takich butach – zobacz! >>
Trudno ze 100 proc. pewnością stwierdzić, że spotkały się drużyny z tej samej ligi. Anwil zdominował Miasto Szkła pod każdym względem – fizycznym, taktycznym, jeśli chodzi o umiejętności i szerokość składu. Od połowy kwarty nie było żadnych emocji, Anwil praktycznie w każdej akcji udowadniał swoją wyższość. A Krosno poddało się dość wcześnie.
Włocławianie zaczęli dobrze, zdecydowanie. Jarosław Zyskowski, Ivan Almeida i Kamil Łączyński nadali ton, potem włączali się kolejni gracze i przewaga rosła. Gościom nie przeszkadzały nawet ich własne błędy – rywale po prostu nie potrafili ich wykorzystać.
W drugiej kwarcie Krosno zagrało beznadziejnie. Owszem, Anwil bronił dobrze, ale podania w ręce z autu, bieganie po autach i inne tego typu straty złożyły się na brzydki obrazek. Goście na luzie powiększali przewagę – trafiali z dystansu, biegali do kontry, zdobywali punkty spod kosza. Różnica rosła systematycznie, chwilę przed przerwą było nawet 46:19 dla włocławian.
U gości każdy miał dobry moment, a Igor Milicić mógł sobie pozwolić na totalne zaskoczenie i 150 sekund dla Damiana Ciesielskiego na początku drugiej kwarty. Włocławianie dominowali na deskach, zdobyli aż 21 punktów z kontry. Ale drugą kwartę Miasto Szkła zakończyło zrywem 8:0 i zmniejszyło straty do 27:46.
W drugiej połowie przewaga gości znów rosła – do takich rozmiarów (np. 61:29), że można się było zastanawiać, czy to nie błąd statystyk. Z dobrej strony pokazywali się kolejni gracze Anwilu – najwięcej, 15 punktów, zdobył Zyskowski, 7/7 i 14 miał Josip Sobin, 12 “oczek” (4/5 za trzy) rzucił Michał Nowakowski, 11 punktów dodał Almeida.
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.
ŁC
James Harden wymiata w takich butach – zobacz! >>