Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Odchudzony Anwil to wciąż groźny Anwil! Mimo braku Michała Sokołowskiego, Chase’a Simona i Rolandsa Freimanisa (oraz po rozstaniu z Tonym Wrotenem) mistrzowie Polski byli od pierwszych minut stroną wyraźnie dominującą w regionalnym pojedynku z Astorią. Zwłaszcza obrona strefowa sprawiała gościom dużo problemów, wyglądali przy niej na zespół bardzo ubogi ofensywnie.
Mimo bardzo szybkiego tempa gry, punktów z obu stron nie było zbyt wiele. Po dobrej grze Shawna Jonesa i kilku fajerwerkach Chrisa Dowe’a Anwil wygrał pierwszą kwartę 23:17. W drugiej kwarcie różnicę powiększały trafienia z dystansu polskich graczy – Jakuba Karolaka i Szymona Szewczyka.
Astoria trafiła tylko 2/14 z dystansu, do przerwy Anwil prowadził 40:30.
Bydgoszczanie po przerwie wyglądali już znacznie lepiej. Znacznie poprawili obronę, wykorzystując rosnące zmęczenie, grającego w siódemkę, Anwilu. Po przechwytach z kontry punktował Kris Clyburn, goście wreszcie mieli też pomysł na wykorzystanie w ataku Adama Kempa.
Astoria zatrzymała Anwil na 12 oczkach w kwarcie, wyszła nawet na minimalne prowadzenie, a po 30 minutach przegrywała już tylko 51:52 – mimo wciąż tragicznej skuteczności z dystansu.
Czwarta kwarta to wreszcie celne trójki Astorii, ale też punkty z indywidualnych akcji Ricky’ego Ledo. Prowadzenie zmieniało się co akcję. Po błyskotliwych asystach Marcina Nowakowskiego do Łukasza Frąckiewicza było nawet 63:60 dla gości. Na 2 minuty przed koncem był remis, 68:68.
Bohaterem końcówki był Chris Dowe, który zaliczył przełomowy przechwyt i trafił ważne rzuty wolne. Astoria w końcówce nie potrafiła już zdobywać punktów. W całym meczu zanotowała tragiczne 4/26 z dystansu – z taką formą rzutową nie da się wygrywać meczów we Włocławku.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
RW