REDAKCJA

Anwil Włocławek, czyli sprzątanie po balu

Anwil Włocławek, czyli sprzątanie po balu

Chyba każdy klub w Polsce życzyłby sobie takich obchodów 25-lecia jakie miał Anwil Włocławek: rekord sprzedanych karnetów, rekord frekwencji na trybunach i oczywiście upragnione, drugie w historii klubu mistrzostwo Polski. Mistrzostwo, które wracało do Włocławka ciemną nocą, prosto z Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie odbył się szósty, ostatni mecz w rywalizacji z BM Slam Stalą.

Anwil Włocławek / fot. A. Romański, plk.pl

MID SEASON Sale – najlepszy moment na koszykarskie zakupy! >>

– Wspaniały sukces, który jednak rodził się bólach – zauważył pan Staszek. – Ile to kibice z Włocławka musieli nasłuchać się biadolenia: że Rumunia, że przegrali z Czarnymi, że w hali można się poczuć jak na skoczni. Nie dziwię się, że ludzie nie wytrzymali i wyszli na ulicę.

To prawda. Pod halą i na ulicach zebrało się więcej ludzi niż na promocji karpia w Lidlu. Kibice długo fetowali sukces, ale w końcu trzeba było się trochę ogarnąć, bo roboty było co nie miara.
– Drzewka ze składem przecież same się nie zrobią – pisali kibice na Brzytwie.
Świadomość ogromu pracy do wykonania miał również cały klub, a zwłaszcza trener Milicić.
– Trzeba brać się za transfery, bo już za pięć jedenasta – zauważył szkoleniowiec.
– Dwunasta – szybko sprostował Szymon Szewczyk.

Szymon jest jednym z zaledwie pięciu zawodników, którzy zostali z mistrzowskiego zespołu. Pozostali to: Kamil Łączyński, Josip Sobin, Jarosław Zyskowski i Rafał Komenda.
– A co z resztą? Hosley? Almeida? – dopytywali kibice.
Quinton Hosley nie może grać w Anwilu, bo jest przestępcą.
– Przestępcą?
– Tak. Zamordował Stelmet – wyjaśnił redaktor Romański nawiązując do dyspozycji Q w meczach półfinałowych z ekipą z Zielonej Góry.

Nieco inaczej wyglądała sytuacja z Ivanem Almeidą. Kibice bardzo chcieli, żeby MVP rundy zasadniczej został na kolejny sezon we Włocławku. Jednak negocjacje nowej umowy były bardzo trudne.
– I co sądzisz o naszej propozycji? – spytali przedstawiciele klubu.
– Cicho, liczę – odpowiedział Ivan. – Dwa iks logarytm z sześciu do kwadratu dodać czterdzieści osiem i razy 23% VAT to wychodzi… Nie no teraz mi wyszło, że to jeszcze ja muszę dołożyć Anwilowi.
– Dobra. Daj już spokój. Mam ofertę z Estonii – uspokajał manager.

Ostatecznie Ivan przeszedł do drużyny BC Kalev Tallin, a zarząd na wszelkie możliwe sposoby szukał nowych zawodników.
– Halo! Co pan tu robi? – spytała pielęgniarka widząc tajemniczego mężczyznę przeglądającego księgę wypisów na oddziale kardiologii.
– A bo ja tego… – jąkał się prezes Lewandowski – Bo ja szukam koszykarzy do Anwilu Włocławek.
– No to tutaj?
– Tak. Bo widzi pani. Potrzebujemy graczy z sercem. Ze zdrowym sercem.

Oczywiście z sercem do walki. No i takich, którzy byliby w zasięgu finansowym Anwilu. Polską rotację uzupełnili Michał Michalak, Mateusz Kostrzewski i Jakub Parzeński, a ponadto do drużyny dołączyli Nikola Marković, Walerij Lichodej i Vladimir Mihailović. Prawdziwą gwiazdą drużyny miał być jednak pochodzący z Dominikany Luis David Montero.
– Jaram się jak huhtamaki na wieść o tym transferze – ekscytował się Tomek, kibic Anwilu.

Zawodnik oficjalnie miał zostać zaprezentowany podczas corocznej imprezy, czyli Biesiady Kasztelańskiej. I wszystko było dobrze do momentu, gdy na scenie pojawił się Stachursky. Wtedy się zaczęło…
– To jaaaaa typ niepokorny! Nikt nie wie co we mnie tkwi – śpiewał razem z Jackiem Luis. Śpiewał też David.
– My już dobrze wiemy co w tobie tkwi – ripostowali kibice na Brzytwie. – Mamy wyniki badań…

Na nic zdały się prośby Montero o przebaczenie.
– Słuchajcie, każdemu się zdarza – wyjaśniał zawodnik. – A co powiecie na to, gdybyśmy wszystko to co było oddzielili grubą kreską i zaczęli od początku?
Nic z tego. Zarząd był nieugięty. Z przykrością trzeba przyznać, że Montero nie wypalił.
– Jakby nie wypalił, to by nadal grał we Włocławku – trzeźwo zauważył pan Staszek.
No fakt. Najważniejsze, że Anwil musiał szybko znaleźć zastępcę. Okazał się nim Chase Simon, który dołączył do zespołu. Zespołu, który w porównaniu do zeszłorocznego zestawienia jest całkiem nowy.

Podobnie zresztą jak logo zespołu, którym opatrzone zostały nowe stroje drużyny. Logo zawiera już dwie gwiazdki. Nie wszystkim jednak przypadł do gustu nowy Roti.
– Jakiś taki smutny – oceniali kibice.
– Może go żona zdradza. Suka… – westchnął pan Staszek.

Nie zmieniło się za to zainteresowanie koszykówką we Włocławku, które nadal jest na gigantycznym poziomie. Kolejka po karnety była dłuższa niż kolejka na Kasprowy Wierch. Zainteresowanie było tak duże, że sprzedaż zakończyła się 2800 karnetów n.p.m., czyli tak, na poziomie nieosiągalnym w Polsce. Imponujący wynik, który jednak może mieć również złe strony.
– Cóż za walka, cóż za emocje – ekscytował się Wojciech Wysocki. – Czy czujecie państwo jak tu wszystko dudni? A, no tak. Nie czujecie, bo brakło dla was biletów.

Przed Anwilem sezon pełen wyzwań. Wiadomo, że znacznie łatwiej jest walczyć o mistrzostwo niż je bronić. Poza tym zespół będzie reprezentować Polskę w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Zapowiada się naprawdę ciężki sezon. Choć ubiegły sezon również zapowiadał się na ciężki, a Anwil zajął pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej i…
– I wtedy przyszedł maj, zamieszał w moim sercu – nuciła jedna z włocławskich fanek.
Wypada zatem trzymać kciuki, żeby Anwil zamieszał w tym sezonie w sercach wielu kibiców koszykówki, nie tylko z Włocławka.

Michał Szczyżański

W ramach cyklu, Autor przed sezonem w luźniejszej formie przybliżył wszystkie zespoły PLK. Ukazały się:

Spójnia Stargard, czyli hell’s basket i ogłoszenia drobne >>
Legia Warszawa – fortuna kołem się toczy, a żona dla Australijczyka >>
Miasto Szkła Krosno, czyli po szklanie i…. legendy NBA na Podkarpaciu >>
GTK Gliwice – jest rewolucja, muszą być ofiary >>
AZS Koszalin – cień Phila i Himilsbach z serbskim >>
Polpharma Starogard Gdański, czyli skomplikowany związek i Młode Wilki >>
Arka Gdynia, czyli Familiada oraz tajemnica polsilvera >>
Trefl Sopot, czyli milczenie jest oznaką zgody >>
TBV Start Lublin, czyli stay tuned with lubelska ferajna >>
King Szczecin, czyli stabilizacja i nowe szaty Króla >>
MKS Dąbrowa Górnicza, czyli przepraszam, czy tu weryfikują? >>
Rosa Radom, czyli dryfowanie bez kapitana >>
Stelmet Zielona Góra, czyli głód sukcesu i zarząd po BAT-utą >>
Polski Cukier Toruń, czyli jakości stało się zadość >>
BM Slam Stal, czyli najemnicy i trudna sztuka oświadczania >>




MID SEASON Sale – najlepszy moment na koszykarskie zakupy! >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami