Nowy rok trwa już w najlepsze, ale od początku meczu we Włocławku fajerwerków nie brakowało. Po trwającej ponad dwie godziny walce i dwóch dogrywkach Anwil pokonał Polpharmę Starogard Gdański 122:115.
adidas Dame D.O.L.L.A. – w takich butach szaleje Damian Lillard! >>
Pierwsza z armat wystrzeliła, szybsza od wiatru, Polpharma. Goście zaczęli od prowadzenia 17:11, wspaniale trafiając z dystansu. Była nawet seria 5 trójek z rzędu, Kacper Młynarski trafił dwukrotnie, a Tre Bussey nawet 4 razy tylko w pierwszej kwarcie.
Anwil wykorzystywał jednak dziury w obronie gości i dzięki akcjom Michała Michalaka i Mateusza Kostrzewskiego już 1. kwartę wyciągnął na jedynie 27:29. Chwilę potem wyszedł na prowadzenie, dzięki rewelacyjnym minutom Vladimia Mihailovicia. Wracający do formy po kontuzji reprezentant Czarnogóry zdobył 8 punktów z rzędu (13 do przerwy) i pokazał też dobrą grę w obronie. Coraz słabsza w defensywie Polpharma nie traciła dystansu, ponieważ nie przestawała trafiać. W końcu obudził się, dobrze pilnowany, Justin Bibbins, który wymusił kilka fauli i w konsekwencji rzutów wolnych. Do przerwy w meczu toczonym w szalonym tempie było 56:52 dla gospodarzy.
Kolejny sztorm „Polpharma” nadciągnął na początku III kwarty . Rozpoczęło się od mocnego grzmotu – serii 10:0, a potem we Włocławku spadł deszcz trójek. Trzy z nich dołożył niesamowity w tej części gry Młynarski. Gospodarze przez dłuższy czas, jakby oszołomieni takim obrotem sprawy, popełniali proste straty, i w pewnym momencie tracili już 11 oczek.
W IV kwarcie deszcz trójek od gości nagle się skończył – a dla Anwilu wyszło słońce. Sprawy w swoje ręce wziął Chase Simon, które 12 ze swoich 19 punktów rzucił w ostatnich 10 minutach. Anwil wykorzystał słabszą skuteczność starogardzian i ich słabą defensywę, szybko odrabiając straty. Do końca meczu żadna z drużyn nie osiągnęła już więcej niż 4 punktów przewagi.
W wyrównanej końcówce, gdy zamiast szybkich, instynktownych akcji trzeba było grać ułożoną koszykówkę, atuty Polpharmy zaczęły znikać, a Anwil spokojnie punktował spod kosza. W ostatniej minucie „piłki meczowe” mieli Bibbins i Sobin, ale spudłowali, a ten pierwszy źle rozegrał ostatnią akcję IV kwarty i kibice w Hali Mistrzów mogli zacząć przygotowywać się do dogrywki.
W dodatkowych 5 minutach bardziej doświadczony i dysponujący szerszym składem Anwil spokojnie wymuszał faule i punktował zmęczonych gości, którzy musieli radzić sobie już bez wyfaulowanego Adama Kempa. Ale wygrana nie przyszła im – podkreślmy, że na własne życzenie – łatwo. Na 90 sekund przed końcem dogrywki prowadził 110:103, ale dał jeszcze wrócić Polpharmie do gry. Bussey zdobył 7 punktów z rzędu i na 3 sekundy przed końcem doprowadził do remisu. Gospodarze nie wykorzystali pozostałego czasu i można było przygotować się na kolejne 5 minut emocji.
W drugiej dogrywce Anwil zrobił już jednak to, co powinien zrobić już w pierwszej – zbudował przewagę i utrzymał ją do końca. Gdy za 5 fauli parkiet opuścił Bibbins, Polpharmie zwyczajnie zaczęło brakować atutów. Zmęczony Bussey próbował jeszcze raz doprowadzić do cudu, ale jak wiemy – nic dwa razy się nie zdarza.
Polpharma po raz kolejny zagrała świetny mecz z zespołem z czołówki i po raz kolejny przegrała. Trafiła 20 trójek (Bussey 7, Młynarski 6), znów zachwyciła, lecz znów zabrakło szczegółów (obrona!), by cieszyć się ze zwycięstwa z faworytem. Bussey rzucił 33 punkty, ale w końcówce drugiej dogrywki jego rzuty były już mocno niecelne. Młynarski zdobył 23 punkty, ale zatrzymał licznik z końcem III kwarty. 20 oczek dorzucił Bibbins (2/12 za 3), 18 dodał Gołębiowski.
Anwil zaimponował szerokim składem – aż 8 zawodników zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. Najwięcej punktów rzucili rezerwowi Mihailovic (21) i Simon. Warto też podkreślić dobry mecz rządzącego pod tablicami Sobina (16 pkt, 11 zbiórek).
Michał Świderski
Pełne statystyki z meczu TUTAJ>>
adidas Dame D.O.L.L.A. – w takich butach szaleje Damian Lillard! >>