Piotr Janczarczyk: Jak oceni pan z perspektywy czasu udział drużyny w rozgrywkach ENBL? Chyba znacznie lepiej niż w polskiej ekstraklasie. Przydarzyły wam się raptem dwa potknięcia – pierwsze podczas fazy grupowej, drugie w trakcie półfinału.
Artur Gronek, trener Polskiego Cukru Startu Lublin: To jest bardzo dobre doświadczenie. Jeśli weźmiemy jednak pod uwagę natężenie rozgrywania spotkań, to było to w jakiś sposób problemowe – choćby ze względu na brak ścisłego terminarza, który mógłby być ustalony przed sezonem. Nie pomagała również sytuacja w grupie. Liczba drużyn była nieparzysta, więc turnieje wyglądały… różnie. To było czasami niezbyt komfortowe. Uważam jednak, że poziom tej ligi nie był zły. Mieliśmy zespoły z Litwy, Łotwy, Izraela, które w swoich ligach grają w górnej części tabeli. To było spotkanie z trochę inną koszykówką. Pojawiła się okazja, aby dać trochę więcej minut zawodnikom, którzy mniej grali w Energa Basket Lidze. Sporo zrobiły także podróże, bo przecież te zespoły reprezentują ligi, w których grają na co dzień.
Czy jednym z czynników była możliwość pozyskania szóstego obcokrajowca do zespołu?
To nie był nasz priorytet, którym się kierowaliśmy. Oczywiście wejście do ligi łączyło się z tym, jednak przede wszystkim chcieliśmy tam grać. Przecież nikt nie spodziewał się, że sezon w Energa Basket Lidze będzie wyglądał tak, jak wygląda. Nawet ja! Zakładałem, że to będzie dodatkowe doświadczenie – to raz. A dwa, że nastawienie graczy obecnie jest takie, że wolą rywalizować na boisku niż ten sam czas spędzać na treningach. To też jest zachęcenie, by poszczególni zawodnicy dołączyli do zespołu.
Wiemy, że play-offów w Lublinie w tym roku nie będzie. Dlaczego?
Nie zasługujemy na to swoją grą. Rozegranie paru dobrych spotkań w sezonie to zdecydowanie za mało. Trzeba rozegrać cały sezon na poziomie, a ewentualnie kilka meczów może nie wyjść. My pokazaliśmy się na średnim poziomie. Trochę jest za wcześnie, aby oceniać ten sezon. Możemy ocenić to, co wydarzyło się do tej pory – między innymi kontuzje i okres przedsezonowy. Gdybym miał ponownie podjąć decyzję, to zrobiłbym to samo. Reprezentowanie kraju jest czymś wielkim zarówno dla każdego koszykarza, jak i trenera. Tyle tylko, że chyba nikt w Polsce nie spodziewał się, że rywalizację na EuroBaskecie zakończymy na 3 dni przed rozpoczęciem sezonu w Energa Basket Lidze. To też miało duży wpływ, szczególnie z jednego względu. Wszystko, z czym się spotykam w Lublinie, jest dla mnie nowe: organizacja, ludzie, z którymi pracuję. To było trudne dla obu stron. Poza tym, wrócę do kontuzji – szczególnie wśród graczy podkoszowych. Nawet hierarchia w zespole kształtuje się w okresie przedsezonowym, a ja niestety nie mogłem być wtedy z drużyną. Moi asystenci zrobili najlepszą pracę, jaką mogli. Byłem zadowolony z tego, co zrobili. Gdy dołączyłem do zespołu, była wśród nas nowa energia, wszystko wyglądało okej. Potem bardzo dobrze zaprezentowaliśmy się podczas Pucharu Polski. Finalnie i tak to zbyt mało, abym był zadowolony.
O rywalizacji w Pucharze Polski można powiedzieć wiele, natomiast Start znów dotarł do finału.
Tak, dokładnie. Gdyby był z nami również Roman Szymański, nasze szanse na wygranie tej imprezy byłyby jeszcze większe. Z Treflem przegraliśmy fizycznością, ale i kondycyjnie. Graliśmy kilkoma graczami po około 35 minut przez cztery dni. Nie ujmuję jednak nic Treflowi, bo to świetny zespół z bardzo dobrym trenerem.
A co pan sądzi – czy Start Lublin w ogóle powinien wziąć udział w tegorocznym Pucharze Polski?
Zawsze formuła wygląda tak samo. Wcześniej całość odbywała się w Warszawie, to wszyscy narzekali na Legię. Tyle że nie pamiętam, aby Legia dotarła do finału chociaż raz, gdy Puchar Polski organizowano w Warszawie.
To jest turniej, który rządzi się swoimi prawami. Uważam, że gospodarze powinni być częścią rywalizacji. Choćby dla lokalnych kibiców! Wiadomo, że są też kibice przyjezdni, ale większość na trybunach stanowią gospodarze. To jest dodatkowy aspekt, aby zachęcić kibiców do przyjścia. Przecież dla nich to robimy.
Wrócę trochę do początku sezonu. Czy Artur Gronek szybko buduje składy?
Nie zgadzam się. W tym roku zupełnie inaczej to wyglądało. To nie jest kwestia tego, czy ja chcę zbudować wcześniej, czy nie. Nie mam takiej myśli czy kierunku działania. Jeżeli pojawia się jakaś okazja na podpisanie gracza, który wydaje mi się, że będzie pasował do zespołu i znajduje się w ramach finansowych, to z niej korzystam. Można poczekać na inne, ale mogą w ogóle nie nadejść. To nie jest tak, że ma się na przykład 200 tysięcy dolarów na zawodnika i można wybierać. To są zupełnie inne ramy finansowe. Jeżeli nie ja wezmę danego gracza, to weźmie go ktoś inny. Potem plujesz sobie w brodę, że go wziąłeś albo właśnie nie wziąłeś i gra przeciwko tobie. Ja nie przywiązuję uwagi do terminów.
A ta słynna już licencja dla szóstego obcokrajowca? Dlaczego ta decyzja zapadła tak późno?
Po pierwsze – mamy sześciu zawodników, a po przyjściu Benasa Griciunasa Troy Barnies nie łapał się do składu. Podczas treningów udowodnił mi jednak, że zasługuje na miejsce. Po drugie – efektywność wchodzących z ławki nie była dla nas satysfakcjonująca. Jesteśmy niestety w takim położeniu, że za moment być może będziemy walczyli o utrzymanie. To jest takie gdybanie. Jeśli jest okazja, to trzeba ją wykorzystać. Wykorzystaliśmy szóstą licencję, by zapewnić sobie komfort w rotacji boiskowej. Można tego nie zrobić, a później żałować. Wolę żałować, że coś zrobiłem niż żałować, że nie zrobiłem.
To jak zapowiedziałby trener te najbliższe mecze ligowe?
Dwa wygrane spotkania zapewnią nam spokój. Bez liczenia na kogoś innego. Bezpośrednie starcie z Twardymi Piernikami mamy na +21, a do tego wygraliśmy dwa mecze z Astorią. Zobaczymy, jak się życie potoczy. Z całym szacunkiem do wszystkich zespołów, które są w tym kręgu zainteresowań, myślę, że mamy nie najgorszy terminarz przed sobą.
I na koniec – jak miała wyglądać współpraca między pierwszą a drugą drużyną? Mam na myśli zespół pierwszoligowy, który miał otrzymywać wzmocnienia z ekstraklasy.
Ci gracze, którzy tam są, mieli się ogrywać i zostać poddani sprawdzianowi, czy mają wystarczająco dużo umiejętności na poziom pierwszoligowy. Dlaczego nie było wsparcia ekstraklasowego? Po pierwsze – jak wspomniałem, to miał być sprawdzian dla tych młodych chłopaków. Po drugie – intensywny terminarz i łączenie występów w EBL i ENBL nie pozwoliło nam na to.