Bilans 5-1 to duże osiągnięcie, nawet jeśli grasz ze słabeuszami. Asseco ma niezłą obronę, liderów w formie i pewną rękę w końcówkach. Ale ciężko będzie im wygrywać z dobrymi zespołami.
PLK, NBA – obstawiaj na UNIBET i wygrywaj kasę! >>
Pytanie „Czy Asseco jest naprawdę?” jest w tej chwili jednym z najciekawszych w PLK. Szczególnie, że najbliższy mecz, 13 listopada, gdynianie zagrają u siebie z najlepszym w lidze Anwilem (6-1).
Kilka rzeczy o Asseco już wiemy: Krzysztof Szubarga wciąż jest w bardzo dobrej formie – fizycznie wygląda świetnie, trafia (17,3 punktu, 53 proc. z gry), rozgrywa (8,0 asysty na mecz), jest jedną z najlepszych jedynek w lidze.
Do roli lidera dorasta Przemysław Żołnierewicz, który też trafia 53 proc. rzutów, a do 15,7 punktu dokłada po 4,7 zbiórki oraz 3,2 asysty. Efektowny „Żołnierz” stylem gry zbliża się trochę do Michała Sokołowskiego, na dodatek jest coraz pewniejszy w końcówkach – w tych zaciętych ze Startem, Stalą i GTK w ostatnich kwartach (i dogrywce) rzucał odpowiednio 8, 8 i 6 punktów.
Równym, wartościowym rezerwowym jest Marcel Ponitka (10,2 punktu, 6,8 zbiórki oraz 2,5 asysty), ważne rzuty w końcówkach trafia Dariusz Wyka (też 10,2 punktu), pod koszem bez fajerwerków, ale solidnie grają Piotr Szczotka z Mikołajem Witlińskim.
No i Asseco też dobrze broni – DRtg na poziomie 102,9 to czwarta najlepsza efektywność defensywna w lidze po Anwilu, Stali i Stelmecie.
Ale teraz wątpliwości – na jakim tle Asseco zaprezentowało te wszystkie plusy?
Terminarz ułożył im się świetnie i gdynianie to wykorzystali – pokonali dwóch beniaminków, Czarnych po przejściach, Start, który przegrywa wszystko na wyjazdach i Stal, która jest bez formy (choć zwycięstwo w Ostrowie Wlkp. to zawsze osiągnięcie). Łączny bilans tych drużyn to 9-22.
Na dodatek Asseco te pięć spotkań wygrało w sumie różnicą 33 punktów, czyli średnio 6,6 na mecz, a dwa z nich to sukcesy po dogrywkach. Jeden powie, że walczą do końca i się nie poddają, a zacięte mecze też trzeba umieć wygrywać. Drugi stwierdzi, że jeśli Asseco gra równe mecze z Czarnymi, Startem czy GTK, to jest na ich poziomie.
I oba zdania są prawdziwe, Asseco w spotkaniach z wymienionymi wyżej, słabymi zespołami, męczyło się do końca, długimi momentami wcale nie wyglądało na lepszą drużynę. Wygrywało dzięki klasie Szubargi, Żołnierewicza, dobrze zaplanowanym akcjom przez Przemysława Frasunkiewicza. Ale im dalej w sezon, tym będzie trudniej – pod każdym względem.
Do świąt Asseco zagra z Anwilem, Treflem, Stelmetem, Polpharmą i Turowem (dom) oraz Kingiem i Dąbrową (wyjazd). Łatwiejsi rywale się skończą, podobnie jak efekt zaskoczenia, a zacznie się poważniejszy skauting, dojdzie zmęczenie.
Zespół Frasunkiewicza wygląda na świetnie przygotowany fizycznie, ale też rotację ma bardzo wąską – w każdym z 6 meczów zagrało tylko 9 graczy, ale Jakuba Garbacza i Filipa Puta stać na razie na pojedyncze zrywy, a Bartoszowi Jankowskiemu bliżej do rzadko grających Mariusza Konopatzkiego i Karola Kamińskiego.
Ale trzeba też pamiętać, że zastanawiając się nad pytaniem „Czy Asseco jest naprawdę?”, nie rozpatrujemy tego zespołu w kontekście walki o medale. Dla Asseco sukcesem byłby awans do play-off i taki cel – ogrywając szereg słabeuszy, walcząc ze średniakami – na pewno można osiągnąć.
ŁC
PLK, NBA – obstawiaj na UNIBET i wygrywaj kasę! >>
***
Piątka 6. kolejki: