Trzy wygrane z rzędu, w sumie tylko pięcioma punktami – gdynianie wrócili na jasną stronę mocy. W ostatnich spotkaniach bardzo dobrze spisywali się Przemysław Żołnierewicz i Mikołaj Witliński.

James Harden wygrywa w takich butach – sprawdź modele >>
83:81 z AZS, 87:85 z Miastem Szkła, 83:82 z Rosą – każdy mecz miał trochę inną historię i przebieg końcówki (fura szczęścia w ostatniej akcji z Rosą), ale finał był ten sam: z wygranej w Gdyni cieszyło się Asseco. A jeśli dodamy jeszcze wcześniejsze zwycięstwo 86:81 z Polpharmą, to mamy ekipę, która potrafi wygrywać zacięte mecze.
W tym sezonie różnie z tym bywało – na początku dobrze, przekonali się o tym Czarni, Start, Stal i GTK. Potem było źle, z Kingiem, Treflem, Stelmetem i Turowem Asseco przegrywało trwoniąc spore prowadzenia w czwartych kwartach. W sumie zespół Przemysława Frasunkiewicza przegrał pięć spotkań z rzędu.
Teraz znów idzie w górę – po sobotnim zwycięstwie z Rosą jest na ósmym miejscu z bilansem 9-7. Ponownie zgłasza akces do walki o play-off.
Ciekawe, że w tej ostatniej serii zwycięstw we własnej hali (przedzielonej wysoką porażką w Dąbrowie), Asseco przestaje być zespołem Krzysztofa Szubargi. Życiowy basket zaczął grać Mikołaj Witliński (19,3 punktu, 19/26 z gry, 6,3 zbiórki w trzech minionych spotkaniach), na swój poziom wrócił Przemysław Żołnierewicz (13,0 punktu, 4,6 zbiórki, 4,2 asysty w pięciu meczach), ładne wyskoki miewają Marcel Ponitka czy Jakub Garbacz.
I seria Asseco wcale nie musi się kończyć – najbliższy mecz gdynianie rozegrają z Czarnymi w Słupsku.
ŁC
James Harden wygrywa w takich butach – sprawdź modele >>