W 15. minucie przegrywali 23:40, ale potrafili zareagować i zacząć odrabiać straty. A w końcówce – zdobyć przewagę i wygrać. AZS Koszalin – MKS Dąbrowa Górnicza 83:75.

NBA, PLK – znasz się na koszu, wygrywaj w zakładach! >>
To, że zespół z Zagłębia na wyjazdach gra dużo gorzej niż u siebie, wiedzieliśmy doskonale. Ale gdy w połowie drugiej kwarty goście wyszli na prowadzenie 40:23 po rzucie Jeremiaha Wilsona, wydawało się, że w Koszalinie odniosą zwycięstwo.
AZS miał jednak inne plany.
Darrell Harris trafił z faulem, trójkę dorzucił Remon Nelson, punkty z kontry zdobył Jakub Zalewski. I tak rzut po rzucie, za sprawą tej trójki straty gospodarzy zaczęły maleć. Do przerwy było już tylko 40:49.
W 25. minucie, po trafieniu Curtisa Millage’a, AZS prowadził już 53:52, a Dąbrowa w niczym nie przypominała zespołu, który na początku sezonu wydawał się kandydatem do czołowych miejsc w lidze. Albo inaczej – zespół Drażena Anzulovicia wciąż nim jest, ale by plan zrealizować, nie może grać tak słabo, jak w Koszalinie. Albo znów inaczej – tak słabo, jak na wyjazdach.
Po krótkiej próbie sił AZS wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie, ale o jego utrzymanie musiał walczyć do końca meczu. Goście zbliżali się, zbliżali, ale w najważniejszych momentach nie potrafili przełamać koszykarzy z Koszalina. Z drugiej strony – jak można wygrać zacięty mecz, skoro popełnia się aż 25 strat?!
Gospodarze wielkiej koszykówki nie pokazali, ale od Dąbrowy byli w środę lepsi – Millage rzucił 19 punktów, Harris dodał 18 i 8 zbiórek. 12 rzucił Piotr Stelmach, a 11 miał Kenny Manigault. Dla gości 18 punktów zdobył Kerron Johnson.
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.
NBA, PLK – znasz się na koszu, wygrywaj w zakładach! >>
ŁC