Na głównym obiekcie koszykarskim w Togo z pewnością nie wpadniesz na ścianę – pisze Tomasz Sobiech.
Nie wpadniesz na nią z dosyć praktycznego powodu. Koszykarska reprezentacja Togo gra swoje mecze pod wiatą.
Obiekt w centrum Lomé, tuż obok dzielnicy rządowej (to może dość szumna nazwa) i narodowego stadionu piłkarskiego, to jednocześnie siedziba koszykarskiego związku i boisko, na którym swoje mecze rozgrywa narodowa reprezentacja Togo. Na budynku federacji dumnie wymalowany jest adres strony internetowej, która rzecz jasna nie działa.
Tuż obok, w jednym kompleksie, znajdują się – odkryte, nawet bez dachu – stadiony do piłki ręcznej i siatkówki. W sumie trochę trudno im się dziwić. Togo to środek tropikalnej Afryki, temperatura na chłodniejszym (!) południu kraju przez cały rok oscyluje wokół 30 stopni. Ale uczucie bez ścian jest cokolwiek dziwne. Przynajmniej dla tych, którzy nie bywali przed laty w ośrodku AZS w Wilkasach k. Giżycka.
Kadra Togo nie ma może zbyt wielu olśniewających sukcesów (o tym poniżej), ale ma sponsora. Za koszami i naprzeciw trybun wiszą zielone banery lokalnego operatora telefonii komórkowej. Jest on także wyeksponowany na efektownej tablicy wyników, wyposażonej w stanowisko obsługi:
Z zewnątrz obiekt również wygląda bardzo okazale:
Największym w ostatnich latach sukcesem basketu w Togo był awans do turnieju finałowego Mistrzostw Afryki (czyli Afrobasketu), który w 2011 roku miał być rozgrywany w pobliskim Abidżanie. Z powodu wojny w Wybrzeżu Kości Słoniowej rozgrywki przeniesiono na Madagaskar i zapewne to zburzyło formę koszykarzy z Lome.
W pierwszym meczu rywalem Togo był faworyt i ostateczny zwycięzca turnieju, Tunezja. Spotkanie zakończyło się więc planowym 56:103. Później przyszła niestety porażka 57:82 z zawsze groźną Republiką Środkowej Afryki, a w meczu o wszystko trzeba było uznać wyższość kraju o zapewne olbrzymich koszykarskich tradycjach, czyli Rwandy 67:87.
Na szczęście system turnieju był tak absurdalny, że nawet z ostatniego miejsca w grupie wychodziło się do fazy pucharowej na etapie 1/16. Togo dostało jeszcze jedną szansę, zagrało z Kamerunem, aby ulec po wyrównanej walce 52:83.
Nie zmąciło to nikomu humoru, bowiem pozostał przecież jeszcze mecz o przedostatnie, piętnaste miejsce w turnieju – z Czadem. Szczęście tym razem było naprawdę blisko, bo spotkanie zakończyło się wynikiem 62:63. „Chad avoids last place in Antananarivo” – dyplomatycznie podsumowała występ Togo strona afrobasket.com
Najlepszym zawodnikiem Togo podczas turnieju na Madagaskarze był środkowy (206 cm) Mouctar Diaby, który regularnie notował statystyki na poziomie double-double. W decydującym meczu z Czadem miał 20 punktów i 16 zbiórek. Międzynarodowej kariery jednak raczej nie zrobił.
Następnym razem!
Podczas dwóch weekendowych pobytów w Lome pytaliśmy o mecze koszykarzy, ale pech chciał, że podobno akurat rozgrywali spotkania na wyjeździe. Nie pozostało nic innego, jako skorzystać z usług baru ulokowanego między boiskiem do koszykówki i stadionem, uraczyć się zimnym piwem „33” i poobserwować, jak w zgodnej koegzystencji w takim miejscu żyją ludzie, kozy i kury.
Natomiast spragnieni togolańskiego basketu i ciekawi, jak wygląda mecz w tej świątyni koszykówki bez trudu znajdą kilka perełek na Youtube. Na przykład towarzyski mecz Togo – Ghana sprzed kilka lat. To w zasadzie derby, bowiem do Ghany z Lome jest mniej więcej tak samo daleko, jak do Niemiec ze Zgorzelca. Nasi w białych:
Czasem jednak na meczach w Lomé emocje sięgają zenitu. Popatrzcie:
Koszykówka koszykówką, ale domyślacie się z pewnością, za gwiazdami której dyscypliny rozglądają się dzieciaki pod każdym stadionem w Togo:
Tomasz Sobiech, Lomé