Załóż konto w Superbet i odbierz 1554 zł na start!
Radosław Soja początkowo miał być asystentem Dariusza Kaszowskiego podczas pierwszego sezonu beniaminka w Energa Basket Lidze i z takim nastawieniem podpisał kontrakt z klubem. Sytuacja niespodziewanie uległa jednak zmianie. – Co czułem? Czułem, że będę musiał poświęcić wiele czasu i spędzić wiele godzin nad rzeczami, o których nie myślałem wcześniej – odpowiedział Soja na początku rozgrywek, bezsprzecznie rzucony na głęboką wodę.
– Czy wziąłbym Sokoła Łańcut do prowadzenia jako pierwszy trener? Myślę, że nie – dodał wówczas, argumentując: – Wydaje mi się, że mocno bym się zastanawiał, mając świadomość, jak dużą transformację musi przejść organizacja, by zmierzyć się z czołowymi zespołami w kraju.
Ale podjął się tego wyzwania.
Czas ugasić pożar?
Bilans 2-7 może nie napawać optymizmem, choć celem jest „tylko” utrzymanie się w ekstraklasie. Klub nie ukrywał, że był nieustannie aktywny na rynku i brał pod uwagę korekty, także te w sztabie szkoleniowym. Było to zatem kwestią czasu, kiedy zostałyby podjęte jakiekolwiek kroki. Wydawało się natomiast, że ostatnie ruchy i wydarzenia, same w sobie będą krokiem w dobrą, lepszą stronę – po tym, jak z klubem żegnały się kolejne osoby, co dość mocno odbijało się na wizerunku organizacji.
Po pierwszym historycznym zwycięstwie przed własną publicznością, podjęto jednak dość zaskakującą decyzję.
– Dlaczego akurat teraz? Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się nad zmianą. Nasze założenia nie do końca zostały zrealizowane. Doszliśmy do wniosku, że czas najwyższy gasić pożar, dlatego postanowiliśmy działać. Nie chcieliśmy przespać tego momentu. Wręcz przeciwnie. Mamy dwa tygodnie przerwy i chcemy powalczyć o kolejne dwa punkty – wyjaśnia prezes klubu, Bartłomiej Detkiewicz.
Klub zapewniał niedawno, że nawet jeśli znajdzie nowego szkoleniowca, nie będzie chciał się z nikim żegnać. Dotychczasowy trener otrzymał możliwość pozostania w klubie jako asystent. Z tej propozycji jednak nie skorzysta, a cała sytuacja wygląda jak gaszenie pożaru, ale benzyną.
– Poza tym, sztab na razie pozostaje bez zmian – mam na myśli asystenta Marcina Wita, trenera przygotowania motorycznego Piotra Stankiewicza oraz kierowniczkę Dorotę Murską. Nie skupiamy się teraz na tym. Ogromną zmianą jest samo wprowadzenie dwóch nowych graczy, nie mówiąc o nowym szkoleniowcu, który przychodzi do nas po wygranym meczu. Natomiast przypominam, że przegraliśmy też kilka ważnych spotkań, które były w naszym zasięgu – mówi dalej Detkiewicz.
Łukomski w roli strażaka
Rawlplug Sokoła w dalszej części sezonu poprowadzi Marek Łukomski. Ostatnio, w swoim rodzinnym Szczecinie, związany był z drugoligowym Ogniwem.
– Budowałem dom z moją partnerką. Nie chciałem jej z tym zostawiać i postanowiłem, że muszę zostać do grudnia. Dlatego skorzystałem z możliwości prowadzenia Ogniwa i odrzucałem oferty. Jest prawie grudzień i złożyło się, że choć daleko od domu, mam nową pracę i mogę jeszcze wrócić do PLK – komentuje Marek Łukomski, nowy trener zespołu z Podkarpacia. – To duże wyzwanie, czeka nas bardzo ciężka walka. Terminarz nie jest naszym sprzymierzeńcem. Do odważnych świat należy. Zrobię wszystko, by zespół utrzymał się w lidze.
Łukomski, były koszykarz, karierę trenerską rozpoczął od roli asystenta w Radomiu. Później, jako główny szkoleniowiec debiutował w Kingu Szczecin, a kolejnymi klubami były Czarni Słupsk, AZS Koszalin, Polpharma Starogard Gdański i Spójnia Stargard.
– Od wielu tygodni obserwowaliśmy rynek. Prawdą jest, że nie było dużego wyboru, aczkolwiek uważam, że trener Łukomski odpowiadał nam najbardziej i poradzi sobie w realizacji celu – wtóruje przedstawiciel klubu.
Pierwszy trening z Sokołem – pod jego wodzą – odbędzie się już we wtorek. Jako trener zadebiutuje dopiero 4 grudnia, na wyjeździe z Treflem Sopot.