Kontrakt Przemysława Karnowskiego w Polskim Cukrze będzie rewelacyjną sprawą dla klubu z Torunia i całej ligi, także szansą dla samego zawodnika. Ale też potwierdzeniem, że początek zawodowej kariery kompletnie mu nie wyszedł.
Nike LeBron Soldier 12 – zagraj w butach LeBrona Jamesa! >>
O szansie na „transfer roku”, czyli przejściu Przemysława Karnowskiego (25 lat, 214 cm) z ligi ACB do Polskiego Cukru mówi się w koszykarskim światku już od jakiegoś czasu. Na czwartek klub z Torunia zaplanował konferencję prasową, na której – według nieoficjalnych informacji – ma ogłosić właśnie podpisanie umowy ze środkowym reprezentacji Polski.
Hit dla klubu i ligi
Niezależnie od nieudanego sezonu, „Big Mamba” to jeden z kilku najbardziej znanych polskich koszykarzy ostatnich lat. Zaliczył bardzo udaną karierę akademicką na uczelni Gonzaga, zwieńczoną grą w Final Four NCAA. W świetnym stylu powrócił do gry po ciężkiej kontuzji. Na ostatnim roku został uhonorowany prestiżową nagrodą im. Kareema Abdul – Jabbara dla najlepszego środkowego ligi akademickiej. Na starcie kariery zawodowej dostał szansę w silnych klubach hiszpańskich – Andorze i Fuenlabradzie.
Środkowy reprezentacji Polski to także barwna, medialna postać, w dodatku związana przecież z Toruniem. Akurat Polski Cukier jest jednym z tych kilku klubów w PLK, które dobrze radzą sobie z marketingiem i z pewnością taką okazję „Pierniki” będą potrafiły wykorzystać.
„Jak Karnowski poradzi sobie i wypadnie w PLK? Czy zmieni to układ sił?” – to pytania, które będą ekscytowały kibiców basketów w całym kraju. Jednym słowem, zapowiada się duże i głośne wydarzenie, jakich bardzo nam potrzeba.
Porażka zawodnika
Jeśli ktoś, w rok od starań o angaż w NBA na parkietach Ligi Letniej (nawet jeśli marzenia były mało realistyczne), w rok od finału NCAA i krótko po grze w EuroCup oraz ACB, ląduje w PLK, to adekwatne jest właśnie to słowo – porażka. Przemysław Karnowski ma talent i warunki, aby grać znacznie wyżej, ale pierwszej swojej szansy nie wykorzystał.
Środowisko koszykarskie w Polsce (wbrew opiniom kilku przewrażliwionych osób) jest naszym zawodnikom bardzo życzliwe. Raczej wyolbrzymia prawdziwe umiejętności i możliwości reprezentantów, często zbyt patriotycznie oceniając ich wartość na europejskim rynku.
Karnowski był od tej zasady zdecydowanym wyjątkiem, opinie: „w kilka lat wyląduje w PLK, zobaczycie…” zdarzały się często. O takim, dla przykładu, Damianie Kuligu, nikt rozsądny raczej tak nie powie. Choć nawet przy stonowanym podejściu do przyszłości „Big Mamby” – aż tak radykalnego regresu raczej się nie spodziewano.
Oczywiście, nie w 100 procentach jest to winą Przemysława – trzeba pamiętać, jakiego pecha miał do kontuzji i jak bardzo jest na nie podatny. Ale także tu, gdy rozmawia się z osobami bardzo dobrze zorientowanymi w temacie, dominują opinie, że za kiepski początek kariery w sporym stopniu odpowiada właśnie sam zawodnik. Że być może nie zrobił absolutnie wszystkiego, aby sprawy potoczyły się inaczej. I że na pierwszym rzut oka nie wygląda jak zawodowy sportowiec.
Szansa, aby wrócić wysoko
Słusznie teraz przy okazji (potencjalnego) powrotu „Big Mamby” do Polski powtarza się, że taktyka „1 krok do tyłu, by zrobić 3 kroki do przodu” może być dla Karnowskiego najlepszym rozwiązaniem na tym etapie. W Polsce może liczyć na duże minuty, jest w stanie być dominującym środkowym w PLK i wykręcić statystyki, które znów zwrócą na niego uwagę w Europie.
Miałby też w Toruniu idealne warunki (i ludzi, jak znany z kadry Dominik Narojczyk), aby zadbać o zdecydowanie lepszą formę fizyczną niż ostatnio – to rzecz absolutnie kluczowa, żeby ponownie wyrwać się gdzieś z polskiej ligi. Sporo, jak to w sporcie, będzie zależało od szczęścia, ale najwięcej jednak znów od podejścia samego Karnowskiego.
Jeśli ten „Big transfer” się w czwartek potwierdzi – będzie to najciekawsza, indywidualna historia nowego sezonu PLK.
Tomasz Sobiech
Nike LeBron Soldier 12 – zagraj w butach LeBrona Jamesa! >>