PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Jeśli wybrać jedno słowo, które pojawiało się w poniedziałek w Bostonie najczęściej to raczej na pewno będzie to „chemia”. Po mocno nieudanym poprzednim sezonie, kiedy to właśnie słaba chemia w szatni miała być jednym z powodów rozczarowującego występu Celtics (zakończonego w drugiej rundzie fazy play-off), zdaje się, że dobre wibracje wśród drużyny to dziś najważniejszy cel dla bostońskiego zespołu.
To zadanie przynajmniej w części zostało już wdrożone, gdyż lato wspólnie spędzili Kemba Walker, Jayson Tatum, Jaylen Brown oraz Marcus Smart. Wszyscy zgodnie podkreślili, że gra na mistrzostwach świata – choć bez wymarzonego wyniku – dla kadry USA była bardzo ważna dla zbudowania dobrej chemii. Takie doświadczenie powinno z pewnością pomóc Celtom już na starcie sezonu.
Walker mówił więc, że dla niego najważniejsze jest, by wszyscy dobrze się dogadywali, a to przełoży się na zwycięstwa. Semi Ojeleye przyznawał, że atmosfera jest dużo mniej gęsta niż przed rokiem. No a Smart wskazywał na nową fryzurę Browna – zamiast charakterystycznego flattopu, jest stary dobry „jeżyk” – jako na ostateczny znak, że w Bostonie mamy do czynienia z nowym rozdziałem.
Tymczasem sam Jaylen Brown, zupełnie inaczej niż kilkanaście miesięcy temu, gdy zapowiadał awans do finałów, ostudził nastroje i stwierdził wprost: w tym roku nie mamy żadnych oczekiwań. Zamiast tego, bostońska drużyna chce po prostu grać w koszykówkę. Świadomy tego jest trener Brad Stevens, który przyznał, że choć co roku czuje się ekscytację nowym sezonem to ta grupa zawodników ma w sobie to „coś”.
Stevens był jedną z twarzy wielkiego rozczarowania Celtics w poprzednim sezonie. Teraz, po letnich zmianach, gdy z klubu odeszli m.in. Kyrie Irving oraz Al Horford, to jego zadaniem będzie poskładanie wszystkiego w całość. Taką, która będzie funkcjonować dużo lepiej niż przed rokiem. W gestii graczy jest jednak dawanie z siebie wszystkiego w każdym meczu, co zapewnił już m.in. Enes Kanter, czyli jedna z wielu nowych twarzy w Bostonie.
To zresztą właśnie Kanter zrobił chyba najwięcej zamieszania podczas rozmów (zapowiedział m.in. że po zakończeniu kariery na poważnie zajmie się wrestlingiem), a na konferencję przyniósł nawet swoje własne ciastka. Równie ciekawie było podczas wywiadu udzielonego przez Marcusa Smarta, który w zasadzie przez cały dzień chodził w… szlafroku. Takie są właśnie uroki media day – wszak treningi startują dopiero we wtorek.
Swój pierwszy taki dzień przeżyli debiutujący w NBA gracze jak wybrani przez Celtics w tegorocznym drafcie Romeo Langford czy Grant Williams, ale też na przykład Tacko Fall. Jak mogliśmy się dowiedzieć, 231-centymetrowy Senegalczyk po raz pierwszy od siedmiu lat wrócił do swojej rodziny w kraju, gdzie spotkał się nawet z prezydentem. Dla pierwszoroczniaków sezon bez większych oczekiwań może być dokładnie tym, czego potrzebują.
Tomek Kordylewski