W świetnej formie jest Nikola Mirotić, ale bardzo dobrze grają także Kris Dunn i Robin Lopez. Bulls zaczęli świetnie bronić, wygrali sześć spotkań z rzędu. I to po serii 10 porażek.

James Harden wygrywa w takich butach – sprawdź modele >>
Po transferze Jimmy’ego Butlera do Minnesoty ten sezon w Chicago miał być czasem przebudowy i inwestycji, najlepiej w jak najwyższy numer draftu. Ale zaczęło się od takiego trzęsienia ziemi, że nadzieja na lepsze jutro zamieniła się w beznadzieję dnia obecnego.
Bobby Portis pobił się z Nikolą Miroticiem na treningu, kontuzje eliminowały kolejnych graczy, zespół zaczął od bilans 1-3, a potem miał serie trzech, pięciu i aż 10 porażek. Z bilansem 3-20 i przegranymi w stylu 69:101, 94:133 czy 94:143 wyglądał już naprawdę żałośnie. Choć tu trzeba przyznać, że z szansy skorzystał i bardzo ładnie otworzył się w tym okresie na NBA Lauri Markkanen (14,5 punktu oraz 8,0 zbiórki).
Ale nagle wszystko się odmieniło, od 8 grudnia Bulls wygrali sześć kolejnych spotkań. I to nie z byle kim, rywalami byli Hornets, Knicks, Celtics, Jazz, Bucks i Sixers. Bilans 9-20 wciąż wygląda kiepsko, ale jednak dużo lepiej.
Pstryczek na wygrywanie włączył przede wszystkim Nikola Mirotić, który od powrotu na boisko jeszcze nie przegrał – Hiszpan notuje średnio 20,3 punktu oraz 7,3 zbiórki, trafia 50 proc. trójek. No i jakoś porozumiał się z Bobbym Portisem (przynajmniej na boisku, poza nim ponoć ze sobą nie rozmawiają), który po zawieszeniu też spisuje się bardzo dobrze – 12,9 punktu oraz 7,0 zbiórki to jego najlepsze osiągi w karierze.
Od 8 grudnia Bulls mają ORtg na poziomie 107,5, to 11. atak w NBA. Trafiają 48 proc. rzutów z gry, co też daje im miejsce w czołówce. Jednak jeszcze lepiej „Byki” wypadają w obronie – DRtg 99,6 to czwarta najlepsza defensywa w lidze.
Za obronę w dużej mierze odpowiada Kris Dunn, który jak na razie jest w Chicago odkryciem sezonu – w Minnesota Timberwolves miał po 3,8 punktu oraz 2,4 asysty w szczątkowych minutach, w Bulls przypomina, że w NCAA był klasowym graczem z papierami na lepsze granie. Notuje po 13,2 punktu, 5,2 asysty oraz 2,0 przechwytu, dobrze kontroluje tempo, błyskawicznie przyspiesza, no i trafia 38 proc. trójek – to duży postęp w porównaniu z poprzednim sezonem.
https://www.youtube.com/watch?v=RDuodq_BjrE
Postęp, w co trudno było uwierzyć, zrobił też Robin Lopez. Rola środkowych maleje, ale on – póki co – gra najlepszy basket w karierze. Notuje po 13,5 punktu w sezonie, ale uwaga: w sześciu zwycięskich meczach miał po 17,8, trafiał bardzo dobre 55 proc. rzutów z gry.
Teraz Bulls czekają na Zacha LaVine’a, ale czy czekają na play-off? Nie, to byłoby jednak bez sensu. Nawet jeśliby awansowali, to i tak nie mają szans nic ugrać, a szefowie klubu nie po to wdrożyli plan przebudowy, by rezygnować z wyższego wyboru w drafcie. Ale na tej chicagowskiej budowie wcale nie musi być tak beznadziejnie, jak się wydawało jeszcze kilka tygodni temu.
ŁC
James Harden wygrywa w takich butach – sprawdź modele >>