
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Lepiej to spotkanie rozpoczęli gospodarze, którzy starali się przy każdej możliwej okazji napędzać grę i punktować z kontry. To właśnie powrót do obrony i defensywa już pod samym koszem były największa bolączką ostrowian na początku meczu.
W ataku było nieco lepiej, głównie za sprawą indywidualności. Bez respektu dla rywali grał Kobi Simmons, a po wejściu z ławki dwie trójki zapakował rywalom Denzel Andersson. Stal w końcu po bardzo dobrym fragmencie Jamesa Palmera (ofensywnie i defensywnie) przełamała wynik i wyszła na 3-punktowe prowadzenie w drugiej kwarcie.
Ostrowianie szli za ciosem – coraz lepiej wyglądała obrona (wstawki strefy 1-3-1), a w ataku dołączyli do punktowania Michael Young i Jarosław Mokros, co w efekcie pozwoliło zbudować 10 punktów przewagi. Amerykański podkoszowy ogrywał 1 na 1 rywali i do przerwy miał 12 punktów (5/5 z gry), a Stal prowadziła 46:35.
Niestety druga połowa rozpoczęła się od serii 8:0 dla gospodarzy, na którą szybko musiał zareagować trener Igor Milicić. Na rozegraniu gubił się Simmons, który po szybkim złapaniu trzech fauli przesiedział większość pierwszej połowy na ławce. Ciężar gry na siebie starał się wziąć więc Palmer, ale i on wpadł w problemy z faulami.
Stal utrzymała się jednak na powierzchni (+5 po trzech kwartach), bo znów uaktywnili się skrzydłowi – Andersson i Mokros, których trójki mocno pomogły ostrowianom przetrwać trudne momenty w ataku. Niestety Manresa napędzała się trójkami i między innymi po trafieniach znanego z PLK Joe Thomassona w czwartej kwarcie odrobiła straty i wyszła na 6-punktowe prowadzenie.
Ostrowianie grali zbyt indywidualnie – wjazdy na kosz Simmonsa i Palmera nie dawały efektów. Manresa już do końca punktowała Stal i prowadziła różnicą dwóch posiadań. Na minutę przed końcem goście przegrywali 5 punktami – mimo otwartej pozycji spudłował Young, a potem punkty Simmonsa były już za późno. Hiszpanie ostatecznie wygrali 81:76.
GS