PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Sprowadzenie do Portland Carmelo Anthony’ego okazuje się być strzałem w 10, nawet jeśli zespół – na skutek kontuzji – ma rozczarowujący bilans. Tym razem były gwiazdor Knicks i Nuggets był kluczowym zawodnikiem w zwycięstwie Trail Blazers w Toronto. Portland ograło Raptors 101:99, a ostatni rzut należały właśnie do Melo.
Anthony w całym spotkaniu zdobył 28 punktów (10/17 z gry), a zespół z nim na parkiecie był +11 (najlepszy wynik w drużynie). Po raz kolejny udowodnił, że można na niego liczyć w końcówce, trafiając rzut z półdystansu na 4 sekundy przed końcem. – To rzut, który trenuję przecież każdego dnia – wyjaśniał z uśmiechem po meczu.
Melo to specjalista jeśli chodzi o trafienia w końcówkach. Od 2003 roku aż 17 razy trafiał rzut na prowadzenie w ostatnich 5 sekundach czwartej kwarty bądź dogrywki – żaden inny gracz nie może pochwalić się tak imponującym wynikiem.
Sporym wsparciem dla Carmelo w meczu z Raptors był Hassan Whiteside, który zanotował double double 14 punktów i 16 zbiórek. Wciąż spore problemy ze skutecznością mają za to liderzy Trail Blazers Damian Lillard i CJ McCollum, którzy złożyli się na 30 punktów i tylko 10 celnych rzutów z 30 oddanych.
Kłopoty z trafianie do kosza mieli także Raptors, którzy ostatnio grają bez Pascala Siakama, Marca Gasola czy Freda VanVleeta. Kyle Lowry trafił zaledwie 7 rzutów z 23 z gry, a cały zespół skończył spotkanie ze skutecznością 36% z gry.
Raptors mimo problemów z kontuzjami wciąż są w czołówce Wschodu – z bilansem 24-13 zajmują 4. miejsce w swojej Konferencji. Portland (bilans 16-22) z kolei wciąż goni playoffy, do znajdujących się na 8. miejscu San Antonio Spurs tracą 0.5 zwycięstwa (bilans 15-20).
RW
.