Cleveland Cavaliers nie potrzebowali nawet angażować swoich największych gwiazd, aby we własnej hali w pierwszym przedsezonowym meczu zdemolować Orlando Magic. Wynik 117:102 nie oddaje pełnego obrazu spotkania.
Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
15-punktowa przewaga po ostatnim gwizdku to i tak sporo, ale jest to również efekt pogoni, jaką na finiszu pojedynku przypuścili za mistrzami z Cleveland „zmiennicy zmienników” Franka Vogela. Tuż przed zakończeniem trzeciej kwarty Cavs prowadzili już bowiem nawet różnicą 31 „oczek”. Warto również odnotować, że przez niemal całą pierwszą połowę nie schodzili poniżej 70% z gry – trafili 25 z pierwszych 35 prób.
Spośród zawodników pierwszej piątki z czerwcowych finałów po stronie gospodarzy mecz rozpoczęli jedynie LeBron James (7 pkt., 6 as.) i Kevin Love (8 pkt., 4 zb.), a i oni rozegrali tylko po 13 minut. Po występie na igrzyskach olimpijskich Kyrie Irving i jego kolana są jeszcze nieco oszczędzani. Wolne dostał również Tristan Thompson, który ma drobny problem z lewą stopą, a J.R. Smith, jak wiadomo, wciąż nie doszedł z klubem do porozumienia w sprawie nowego kontraktu i pozostaje wolnym agentem.
W wyjściowym składzie obrońców tytułu obok Jamesa i Love’a zobaczyliśmy więc 38-letniego Chrisa Andersena, mistrza D-League DeAndre Ligginsa oraz Imana Shumperta. Żaden ze starterów nie dobił nawet do progu 10 punktów, choć od takiego Ligginsa nie tego akurat oczekiwano.
On jako potencjalne wsparcie dla Kyriego Irvinga wartością dodaną miałby być głównie w defensywie. Grając na zapleczu NBA, dwukrotnie wybierany był najlepszym obrońcą sezonu (2014, 2016). W środę Liggins dostał niecałe 25 minut, w czasie których zdążył zanotować 6 pkt., 3as., zbiórkę, przechwyt i 2 bloki, a D.J. Augustinowi nie pozwolił na trafienie rzutu z gry (6 pkt. zdobył z linii rzutów wolnych).
Najlepszym strzelcem „Kawalerzystów” był inny zawodnik walczący o gwarantowany kontrakt, który zdecydowanie przyćmił występ trzy lata starszego kolegi – Jordan McRae. W 24 minuty zaaplikował Magic 20 „oczek”, trafiając aż 8 z 13 rzutów z gry i dodając do tego 7 zb. oraz 5 as. Z kolei wybrany z 54. numerem draftu rozgrywający Kay Felder mecz zakończył z linijką 14 pkt. (7/11 z gry), 4 zb., 2 as. i 2 prz.
Z dobrej strony zaprezentował się sprowadzony latem z Chicago Mike Dunleavy, który zagrał wprawdzie tylko niespełna 9 minut, ale zdobywając w tym czasie 7 punktów, potwierdził, że powinien świetnie wpasować się w system nowej drużyny.
Magic do Quicken Loans Arena przyjechali po poniedziałkowej porażce z Memphis Grizzlies. Zagrali bez Aarona Gordona, Elfrida Paytona, Serge’a Ibaki i Jodiego Meeksa. W ogóle w składzie mają aż 7 nowych graczy (13, jeśli liczyć tych na niegwarantowanych kontraktach zaproszonych na obóz przygotowawczy), a prowadzi ich także całkiem nowy sztab szkoleniowy z Frankiem Vogelem na czele. Potrzebują jeszcze sporo czasu, aby się poznać.
W środę powalczyli przez pół pierwszej kwarty. Potem byli już tylko cieniem dla mistrzów, którzy nawet nie zdążyli się dobrze spocić. 19 punktów zdobył dla nich Jeff Green, a 17 z ławki dorzucił od siebie 21-letni Mario Hezonja.
https://www.youtube.com/watch?v=2clNpG81Mfw
Mateusz Orlicki