
Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
W zasadzie tylko na początku był to wyrównany mecz – Bostończycy po 12 minutach gry prowadzili tylko trzema punktami i zdawało się, że w TD Garden czeka nas kolejna bardzo emocjonująca odsłona tej rywalizacji. Skończyło się tymczasem najwyższym zwycięstwem Celtics nad Lakers w sezonie regularnym od…1963 roku! Drużyna z Los Angeles przegrała różnicą aż 32 punktów (107:139).
Był to z pewnością jeden z najlepszych meczów w wykonaniu Celtów w tym sezonie, a pomógł fakt, że do gry wrócili Kemba Walker oraz Jaylen Brown. Dzięki temu trener Brad Stevens mógł zawęzić rotację, a na parkiecie pojawili się najlepsi zawodnicy bostońskiej drużyny.
Wielką rolę w zwycięstwie odegrał Enes Kanter, który zdominował ten mecz na tablicach i miał 18 punktów oraz 11 zbiórek.
Ogółem trzech graczy Bostonu zdobyło w tym spotkaniu 20 lub więcej oczek, a każdy gracz pierwszej piątki przynajmniej raz trafił zza łuku. Celtics byli pod tym względem dużo lepsi od rywala i zakończyli mecz mając na koncie 16 trójek przy ledwie siedmiu po stronie Lakers. Słabiutko spisał się powracający do gry po kontuzji Anthony Davis, zdobywca ledwie 10 punktów.
Najlepszym strzelcem Celtics był Jayson Tatum (27 punktów, 5/8 za trzy), ale najefektowniejsza akcja meczu należała do Browna (20 punktów), który w trzeciej kwarcie zaliczył kapitalny wsad nad LeBronem. Po meczu przyznał, że taki wsad był jednym z jego marzeń. Marzeniem z pewnością było też zwycięstwo w starciu z Jamesem, co wreszcie udało się Walkerowi (20 punktów).
Przed spotkaniem to jednak ekipa z Miasta Aniołów była faworytem, wygrywając dziesięć z poprzednich jedenastu spotkań. Celtics z kolei tylko w styczniu zaliczyli dwie serie trzech kolejnych porażek, lecz idealnie na pojedynek z Lakers wróciło lepsze zdrowie w Bostonie, a efekty widać od razu. Wszak drużyna z Los Angeles tak wysokiej porażki jeszcze w tym sezonie nie zaliczyła.
Tomek Kordylewski
.