Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Tu nie można już mówić o jakimś przypadku albo o chwilowym wzroście formy. Trzeba chyba przyzwyczaić się do tego, że DeMar DeRozan się nie zatrzyma, a jeśli tak, to z pewnością włączy się jeszcze bardzo mocno do wyścigu po nagrodę MVP. Tym bardziej że za jego świetną formą idą także dobre wyniki Chicago Bulls, którzy w czwartek wygrali po raz szósty z rzędu.
Tym razem DeRozan zdobył 37 punktów, trafiając 15 z 21 rzutów, czym przedłużył serię kolejnych meczów z dorobkiem co najmniej 35 oczek przy minimum 50-procentowej skuteczności. Teraz ma na koncie już osiem takich meczów z rzędu, co jest najdłuższą taką serią w historii ligi. Wcześniej rekord należał do Wilta Chamberlaina i przetrwał ponad pół wieku.
Co więcej, DeRozan wciąż pozostaje jednym z najlepszych closerów w NBA – każdy zespół chciałby mieć kogoś takiego po swojej stronie w czwartych kwartach. Przeciwko Hawks w ostatniej tylko minucie DeRozan zdobył pięć oczek. Trafił też na 15 sekund przed końcem (z faulem), wyprowadzając w ten sposób Bulls na prowadzenie, którego gospodarze czwartkowego meczu już nie oddali.
Fanów Bulls ucieszył także powrót do gry Zacha LaVinea, który opuścił trzy ostatnie mecze przed przerwą na All-Star Weekend z powodu bólu kolana. Pozytywnie wypadł też debiutujący w barwach Bulls podkoszowy weteran Tristan Thompson, który do 11 punktów dołożył sześć zbiórek. Dzięki wygranej Bulls są w tej chwili na szczycie Wschodu z malutką przewagą nad Miami Heat.
Jastrzębie z kolei na pewno inaczej wyobrażały sobie start kluczowej części sezonu, bo dla nich każda porażka to teraz spory cios w walce o awans do fazy play-off. Na nic świetny występ m.in. Bogdana Bogdanovica (27 punktów, 5/12 z dystansu), gdyż mocno zawiódł przede wszystkim Trae Young, który trafił zaledwie trzy z 17 rzutów i spudłował wszystkie pięć prób za trzy.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>