Sergio Llull i Adam Hrycaniuk / fot. FIBAPZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Parafrazując – jak trwoga, to do Adama Hrycaniuka. Nigdy nie był pierwszym wyborem na pozycji numer 5 w reprezentacji, przeważnie przymierzany był do składu jako rezerwowy, albo nawet trzeci środkowy, jednak zawsze w kadrze był i nigdy jej nie odmawiał.
Mistrzostwa świata w jego wykonaniu pokazują, że wszelkie obawy o pozycję numer 5 w naszej reprezentacji przed tym mundialem, były niepotrzebne. „Bestia” nie zawiódł w żadnym ze spotkaniach i także w ćwierćfinale pokazał swoją wartość.
Znów był filarem naszej defensywy. To on musiał zmagać się z wielkim Marcem Gasolem, który jest potwornym zagrożeniem w każdym miejscu na parkiecie i po prostu dał radę. Wiadomo, że środkowego Hiszpanów w pełni zatrzymać się nie da, ale Hrycaniuk i całą drużyna zrobili naprawdę wiele, by go skutecznie ograniczyć.
Polacy bardzo dobrze bronili akcje pick and roll z udziałem Gasola. Nie pozwalali mu otrzymać piłki, a bardzo dobra praca nóg i ustawienie Hrycaniuka powodowało, że ani gracz z piłką, ani Marc nie mieli dogodnej pozycji do wykończenia akcji. Także w ataku „Bestia” znów pozytywnie zaskoczył. Nie tylko pomagał obwodowym zasłonami, ale także parę razy umiejętnie znalazł partnerów podaniem, czy trafił z półdystansu. W sumie skończył to spotkanie z 8 punktami i 6 zbiórkami.
Jesteśmy już po 6 meczach mistrzostw świata i w żadnym Adam nie zawiódł, dlatego spokojnie można o nim mówić, jako o jednym z głównych architektów tegorocznego sukcesu naszej reprezentacji.
GS