PRAISE THE WEAR

Chiny 2019: Giannis i Grecja zawiedli – co się stało?

Chiny 2019: Giannis i Grecja zawiedli – co się stało?

– Nawet Amerykanie grali bardziej europejski basket od nas – powiedział redakcji Polskikosz.pl Kostas Papazoglou. Greckiego szkoleniowca, który przed laty pracował w Polpaku Świecie w roli asystenta Kostasa Flevarakisa, zapytaliśmy o powody słabego występu reprezentacji na chińskim mundialu.

Giannis Antetokounmpo / fot. FIBAPZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!

Mówi Kostas Papazoglou, grecki trener, pracujący obecnie jako asystent w PAOK-u Saloniki:

– Jest to na pewno wielkie rozczarowanie. W przeciwieństwie do kilku innych reprezentacji przyjechaliśmy do Chin w najsilniejszym składzie, przygotowania do turnieju również wyglądały obiecująco. Wszyscy w kraju oczekiwali znacznie lepszego występu, wielu fanów liczyło nawet na medal.

– Przy ocenie naszego występu, nie da się uciec od nieszczęsnej drugiej połowy meczu z Brazylią. Tak naprawdę, to ona zadecydowała o naszym odpadnięciu, gdyż straciliśmy 17-punktową przewagę i ostatecznie przegraliśmy mecz jednym punktem.

– W naszej grze było widać brak koszykarskiej chemii pomiędzy Giannisem Antetokounmpo a partnerami z zespołu. Z tego co wiem, to charakterologicznie zespół funkcjonował dobrze, a gracze byli bardzo przybici tak wczesnym odpadnięciem z turnieju.

– Jednak pod względem samej gry, to nie udało się właściwie połączyć Giannisa z pozostałymi koszykarzami przyzwyczajonymi do europejskiego basketu. Zresztą sam Antetokounmpo miał problemy z adaptacją do obowiązujących tu zasad, a szczególne problemy sprawiała mu bardziej fizyczna gra w obronie i brak defensywnych trzech sekund. Gdy graliśmy przeciwko słabszym rywalom, to jego przechwyty, zbiórki i wsady napędzały grę. Gdy jednak trzeba było częściej grać 5 na 5, to zaczynały się problemy.




– Widoczne to było zwłaszcza w meczu przeciwko Stanom Zjednoczonym, gdzie to gra amerykańskiej drużyny wyglądała bardziej „po europejsku”. To Amerykanie lepiej dzielili się piłką, lepiej atakowali dobiegnięcia gracza obrony, lepiej też pomagali sobie w defensywie.

– Nie wiem, czy da się w koszykówce spod znaku FIBA grać w takim stylu, jak Milwaukee Bucks z Giannisem w składzie. Wspomniane zasady nie tylko ograniczają dominację tego typu koszykarza, ale też potrzeba w zespole innego typu zawodników. Szczególnie strzelców z dystansu, którzy potrafią w stylu catch & shoot trafiać po odrzuceniach. Takich zawodników wcale w Europie nie ma jednak tak wielu.

Greckiego szkoleniowca spytaliśmy się również o przewidywania, co do końcowego rozstrzygnięcia.

– Uważam, że mistrzem będzie Serbia albo USA. Wolałbym tych pierwszych, ale jak już wspomniałem, Amerykanie zrobili na mnie dobre wrażenie. W porównaniu z poprzednimi turniejami brakuje im oczywiście talentu z najwyższej półki, ale są bardzo dobrze prowadzonym i ustawionym zespołem.
– Z uwagi na przygotowania do sezonu z PAOK Saloniki nie oglądam mistrzostw tak obszernie, jakbym chciał. Nie widziałem na przykład żadnego meczu reprezentacji Polski, której gratuluję awansu do ćwierćfinału. Wrażenie zrobili na mnie za to Czesi, którzy powinni być przykładem dla innych zespołów, jeżeli chodzi o maksymalne wykorzystanie talentu w zespole. Brak Jana Vesely’ego dla nich jest akurat dużym osłabieniem, a pomimo tego grają naprawdę dobrą koszykówkę. Wystarcza im do tego jeden średni gracz z poziomu NBA w osobie Tomasa Satoransky’ego, a także grupa koszykarzy z Europy, którzy również tutaj nie są gwiazdami. Razem prezentują jednak wysoki poziom.




Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami