
Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Jeśli przed derbami Trójmiasta ktoś zastanawiał się, czy trener Przemysław Frasunkiewicz zdołał w końcu przekonać zawodników swojej drużyny o potencjale, jaki w nich drzemie, to odpowiedź dostał stosunkowo szybko.
Gdynianie wyszli na mecz bardzo zmobilizowani i – w przeciwieństwie do pierwszego meczu – przewagę nad lokalnym rywalem zaczęli dokumentować już w pierwszej kwarcie. Agresja w obronie, ale także już 10 pkt. Josha Bostica i aż 8 punktujących po stronie Asseco po 10 minutach – głośni kibice z Gdyni mieli powody do radości.
Z kolei gracze Trefla wyglądali, jakby dość szybko pogodzili się z tym, że w tych derbach nie wygrają i przyjęli warunki rywala. Po dobrych kilku akcjach w pierwszych minutach zniknął gdzieś Paweł Leończyk (a gdy wrócił, zaliczył nawet kilka niepodobnych do niego pudeł). Fatalnie wyglądał Carlos Medlock, który po obu stronach parkietu nie mógł znaleźć sposobu na Krzysztofa Szubargę.
Kapitan gdynian miał zresztą spory udział w powiększaniu przewagi gości. Nie tylko świetnie współpracował z kolegami, ale raz za razem trafiał z dystansu (4/4 do przerwy).
Przerwa podziałała lepiej na gospodarzy, którzy wyszli na parkiet z dużo większą agresją. – Trefl wykonał świetną robotę – chwalił przeciwnika na konferencji Frasunkiewicz. Liderzy ofensywni gdynian w pierwszej połowie – Bostic i Szubarga – w trzeciej kwarcie nie zdobyli nawet punktu. A że obrona często napędza atak – po trójce grającego niezły fragment Medlocka Trefl jeszcze w trzeciej kwarcie doprowadził do remisu 58:58.
Na początku czwartej kwarty sopocianie mieli kilka okazji na objęcie prowadzenia, jednak rzuty spudłowali Medlock i Ayers, a sprawy w swoje ręce znów wzięli Bostic (23 pkt) i Szubarga. Po serii 8:0 gdynianie znów odskoczyli na bezpieczną odległość.
Kolejny zryw sopocian doprowadził jednak do emocjonującej końcówki – jego reżyserem był Łukasz Kolenda (2 pkt w pierwszych trzech kwartach, 13 pkt w czwartej). Młody rozgrywający stoczył bardzo ciekawy pojedynek z grającym świetne zawody Szubargi (16 pkt, 6 as.), podrywając kolegów do boju i przy okazji – wyfaulowując swojego bardziej doświadczonego przeciwnika.
Cieniem na tym małym pojedynku kładzie się tylko niepotrzebny, chamski faul Szubargi na młodszym koledze (uderzenie w tył głowy).
Gdy wydawało się, że pod nieobecność kapitana gdynianie będą mieli problemy z utrzymaniem prowadzenia, kluczową akcją 2+1 popisał się grający rok temu w Sopocie Greene. W końcówce gościom bardzo pomogła też rewelacyjna skuteczność z linii rzutów wolnych (24/25).
Zmęczony Kolenda chciał wziąć odpowiedzialność na swoje barki, ale nie trafiał już do kosza i ostatecznie Asseco wywiozło z Ergo Areny dwa punkty.
Michał Świderski
.