Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
11 punktów bez odpowiedzi rywala zdobyli na początku piątkowego starcia Mavericks, a pewnym momencie prowadzili już nawet 30:11. Tym razem Clippers pokazali jednak charakter i mimo słabego startu zdołali odrobić straty, a w drugiej połowie obronili prowadzenie i złapali kontakt z Mavs. Do odzyskania przewagi parkietu potrzebują jeszcze jednego zwycięstwa w Dallas.
W piątek znów nie mieli pomysłu jak zatrzymać Lukę Doncica, który zapisał na konto 44 punkty, choć po raz kolejny miał problemy na linii rzutów wolnych (7/13). Sęk w tym, że nie dostał w tym meczu za bardzo wsparcia od swoich kolegów. Zawiódł przede wszystkim Kristaps Porzingis, który zdobył zaledwie dziewięć oczek z dziesięciu rzutów i zebrał sporo zasłużonej krytyki.
Łotysz w ogóle nie potrafił odnaleźć się na parkiecie, gdy Clippers wreszcie zdecydowali się pójść w nieco niższe ustawienia. Zrobili to trochę z przymusu, bo przez ból pleców nie zagrał Serge Ibaka, ale z drugiej strony Clippers już wcześniej powinni byli grać small-ball. Teraz czas na odpowiedź trenera Ricka Carlisle’a, który zmuszony jest przede wszystkim ograniczyć minuty Porzingisa.
Ekipa z Los Angeles ma więc powody do zadowolenia, tym bardziej że i Kawhi Leonard (36 punktów, 13/17 z gry), i Paul George (29 oczek, 11/18 z gry) kontynuują swoje bardzo dobre występy. Szczególnie ten pierwszy okazał się kluczowy w końcówce spotkania, gdy raz za razem trafiał rzuty w dogodnych dla siebie pozycjach i upewnił się, że Clippers ten mecz wygrają.
Wreszcie kilka trafień dołożył też Marcus Morris, który zagrał najlepszy jak do tej pory mecz w tej serii, a świetne minuty z ławki dał Rajon Rondo. Dość powiedzieć, że Clippers w 26 minut gry z rozgrywającym byli o 22 punkty lepsi od Dallas. Pojedynek numer cztery zaplanowano na niedzielę, ale dziś wiemy już, że ta seria wróci jeszcze do Los Angeles.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>