Zwieńczenie poprzedniego sezonu w wykonaniu “Kozłów” okazało się kompletną kompromitacją. Co prawda w sezonie zasadniczym Giannis Antetokounmpo oraz spółka nie mieli sobie równych i z bilansem 58-24 weszli do play-offów z najlepszym bilansem w całej lidze, ale tam przegrali już w pierwszej rundzie z Miami Heat 1-4. Był to dopiero czwarty przypadek w historii NBA, kiedy drużyna z najwyższym rozstawieniem przegrała z ósmym zespołem konferencji, a ostatni miał miejsce ponad 15 lat temu.
W takiej sytuacji działacze zdecydowali, że potrzebują natychmiastowych zmian. Już 4 maja, a więc zaledwie tydzień po zakończeniu rywalizacji z Heat, z pracą pożegnał się dotychczasowy trener Bucks, Mike Budenholzer, który wcześniej doprowadził swoich podopiecznych do mistrzostwa NBA w 2021 roku.
Z kolei 27 września Bucks zdecydowali się na największą wymianę zeszłorocznego okienka transferowego, oddając między innymi Jrue Holidaya oraz Graysona Allena w zamian za Damiana Lillarda. Już wtedy niektórzy kibice wytykali “Kozłom” braki po bronionej stronie parkietu, ale nikt się chyba nie spodziewał, że problemy Bucks będą znacznie większe.
Oddali za dużo
Zaledwie kilka dni później wspomniany Holiday został wymieniony raz jeszcze, tym razem do bezpośredniego rywala Bucks w walce o tytuł, Boston Celtics. Tam Jrue dołączył do tercetu Jayson Tatum — Jaylen Brown — Kristaps Porzingis, wspólnie prowadząc “Celtów” do najlepszego bilansu w NBA 43-12. Sam 33-latek radzi sobie wyśmienicie, notując najlepsze w karierze 44% w rzutach trzypunktowych, wciąż będąc jednym z najlepszych obrońców na swojej pozycji.
Z kolei Allen trafił do Phoenix Suns, gdzie rozgrywa swój zdecydowanie najlepszy sezon w pięcioletniej koszykarskiej karierze. W obecnych rozgrywkach 28-latek notuje rekordowe wyniki w punktach, asystach, zbiórkach, blokach i skuteczności z gry oraz zza łuku. Średnie na poziomie 12.8pkt/3.9zb/3.2as/0.8prz/0.6blk, a przede wszystkim skuteczności 51% z gry oraz kosmiczne 48.2% za trzy pokazują, jak solidnego zadaniowca stracili Bucks.
Gdzie jest Lillard?
Bucks oddali bardzo dużo, by ściągnąć do siebie Damiana Lillarda. Trudno się jednak dziwić, ponieważ w poprzednim sezonie rozgrywający zdobywał fantastyczne 32.2pkt/4.8zb/7.3as/0.9prz na skuteczności 46.3% z gry oraz 37.1% zza łuku, a także już po raz siódmy w karierze został wybrany do All-NBA Team. W obecnych rozgrywkach Lillard gra jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań, a poza przechwytami w każdej statystyce zaliczył wyraźny regres. Gdy dodamy do tego fakt, że Damian jest co najwyżej przeciętnym obrońcą, można dojść do wniosku, że Bucks mają poważne kłopoty.
Mimo tego początek obecnego sezonu nie wyglądał źle. Bucks, grający pod wodzą nowego szkoleniowca, Adriana Griffina, zajmowali drugie miejsce w Konferencji Wschodniej z bilansem 30-13, ustępując jedynie niesamowitym Celtics. W drużynie pojawiły się jednak głosy nieufności wobec 49-latka, a działacze błyskawicznie zwolniły Griffina, oddając miejsce na ławce trenerskiej Docowi Riversowi.
62-latek w swojej trenerskiej karierze zdobył jedno mistrzostwo NBA, kiedy to Boston Celtics w 2008 roku pokonali w finałowej serii Los Angeles Lakers 4-2. Rivers ma jednak na koncie zdecydowanie więcej wpadek, jak chociażby porażki w seriach play-offów, w których jego podopieczni prowadzili 3-1. W historii całej NBA mieliśmy zaledwie trzynaście takich przypadków, a aż trzy z nich możemy zapisać właśnie pod adresem Doca.
Z deszczu pod rynnę
Głównym powodem zwolnienia Griffina były problemy po bronionej stronie parkietu. W trzydziestu trzech rozegranych spotkaniach pod wodzą Adriana “Kozły” miały dopiero 21. Deffensive Rating w całej lidze, będąc jednocześnie drugim najlepszym atakiem. Takie połączenie zapewniało Bucks 10. Net Rating w NBA oraz drugi najlepszy bilans, 33-10.
Od momentu przejęcia posady przez Doca Riversa sytuacja wygląda o wiele gorzej. Co prawda w defensywie Milwaukee wspięli się na 12. pozycję, ale ich atak spadł na tragiczne 22. miejsce, co w ogólnym rozrachunku zapewnia dopiero 19. najlepszy NET Rating w lidze. Na domiar złego Bucks czekają teraz dwa trudne miesiące, ponieważ ich terminarz jest trzecim najtrudniejszym spośród wszystkich zespołów NBA.
Czy w takiej sytuacji ryzyko utraty przewagi parkietu już w pierwszej rundzie jest realne? Knicks oraz 76ers mają zaledwie 1-2 mecze straty, pomimo kontuzji swoich największych gwiazd, jak Joel Embiid czy Julius Randle.