
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Patrząc na to z jakimi rywalami mierzyła się Legia w tym sezonie, to bilans 0-4 wielkiej paniki wzbudzać nie powinien. Warszawiacy grali już z Polskim Cukrem Toruń, Anwilem Włocławek i Stelmetem Eneą BC Zielona Góra, czyli ligową czołówką, ale także z Eneą Astorią Bydgoszcz, która już w zasięgu Legii być powinna.
Słaby atak
Martwi jednak gra zespołu z Warszawy, a dokładnie dyspozycja zespołu w ataku. Legia po czterech meczach zdobywa najmniej punktów w lidze – 72,5, co przy coraz szybszej i bardziej ofensywnej koszykówce jest wynikiem słabym.
Co ciekawe, Legia rzeczywiście próbuje grać znacznie szybciej (6. tempo w lidze), oddaje też bardzo dużo rzutów z dystansu, jednak nie idzie za tym skuteczność (29,9% za 3, czwarty najgorszy wynik w lidze). Od zespołu z Warszawy tylko Arka Gdynia oddaje średnio więcej trójek – 31, kiedy Legia 29,2.
Słabe funkcjonowanie ataku przejawia się także w zbyt dużej liczbie strat – średnio 17,2 (więcej strat popełniają tylko HydroTruck i Polpharma). Sebastian Kowalczyk (średnio 3,2) i Filip Matczak (średnio 3,0), czyli duet obwodowy z pierwszej piątki Legii, znajdują się w pierwszej dziesiątce zawodników z największą liczbą strat w lidze.
Zaawansowane statystyki także potwierdzają to, co widać gołym okiem – atak Legii się nie klei i na ten moment jest najgorszy w lidze – Ortg 92,9 (ofensywny rating na poziomie 92,9 punktów na 100 posiadań).
Zeszłoroczna Legia także nie brylowała w ataku, ale nadrabiała wiele w obronie. Do tego jednak w zespole były większe indywidualności, które w ciężkich momentach były w stanie brać na siebie odpowiedzialność za wynik (Omar Prewitt chociażby). Póki co takiego lidera w Warszawie nie ma.
Potrzeba zmian
Dopiero ostatni mecz ze Stelmetem był tym, w którym trener Tane Spasev miał do dyspozycji cały zespół – po kontuzji wrócili Jakub Nizioł i Isaac Sosa. Mimo to ciężko będzie jednak o znaczącą poprawę gry bez zmian w składzie, które zdają się być nieuniknione.
Kto jest więc na cenzurowanym? Zapewne gracze zagraniczni, którzy mieli robić różnicę, a póki co bywa z tym różnie. Dla jasności – Polacy także musza grać znacznie lepiej. Sebastian Kowalczyk trafił w tym sezonie 10 z 37 rzutów z gry (27%), a mocno poza grą jest Szymon Kiwilsza, który miał być realnym wzmocnieniem, a póki co jest na końcu rotacji.
Wracając do zawodników zagranicznych. Na horyzoncie miga przede wszystkim nazwiska Isaaca Sosy. Talent strzelecki ma wybitny i nie ma co do tego wątpliwości. Mimo oddawania rzutów z bardzo trudnych pozycji Portorykańczyk trafia 44% trójek, czyli więcej jak dobrze.
Kłopotem jednak jest jego bierność w ataku. To typ strzelca, który sprawdziłby się zapewne jako cenny dodatek do mocniejszego składu, jednak włożony w rolę lidera i pierwszej opcji w ataku ewidentnie sobie póki co nie radzi.
Znaki zapytania muszą się także pojawiać przy Keanu Pinderze (33% z gry – bardzo słabe u wysokiego), a także Romaricu Belemene, który choć imponuje atletyzmem i możliwościami fizycznymi, tak w ataku momentami wygląda mocno nieporadnie.
Być może jeszcze rzeczywiście należy chwilę zaczekać, pozwolić zespołowi zbudować się mentalnie na zwycięstwach z dołem tabeli (w najbliższej kolejce mecz koniecznie do wygrania z Hydrotruckiem Radom), choć na ten moment ciężko sobie wyobrazić scenariusz, w którym Legia pozostanie w takim samym składzie w kolejnych miesiącach.
GS