Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
New York Knicks są ostatnio w wielkim gazie, dlatego gdy w pierwszej połowie poniedziałkowego starcia objęli nawet 15-punktowe prowadzenie wydawało się, że przedłużą swoją serię zwycięstw. Do meczu przystępowali z dziewięcioma kolejnymi wygranymi na koncie – tak dobrej passy nie mieli od sezonu 2012/13, gdy w Nowym Jorku grał jeszcze m.in. Carmelo Anthony.
Tym razem licznik zatrzymał się jednak koniec końców właśnie na dziewięciu wiktoriach, głównie za sprawą Chrisa Paula, który w maju będzie świętował 36. urodziny, a mimo tego nie zwalnia tempa. To on poprowadził szarżę Suns w drugiej połowie, dzięki czemu drużyna z Phoenix zdołała odrobić straty, a potem sam upewnił się, że Słońca opuszczą Nowy Jork z tarczą.
CP3 przez ostatnie półtorej minuty zdobył bowiem siedem punktów, trafiając cyrkowe niemal rzuty, jak to po meczu określił Derrick Rose. Kolejne trafienia rozgrywającego weterana sprawiły, że Suns utrzymali kilka punktów przewagi i ostatecznie mogli cieszyć się ze zwycięstwa numer 43 w trwających rozgrywkach. W całej lidze tylko Utah Jazz mają na koncie więcej wygranych (44).
Suns dobrze wykorzystali zresztą dwie kolejne porażki Jazz z Timberwolves, przez co sprawa pierwszego miejsca w konferencji zachodniej – oraz najlepszego bilansu w lidze – wciąż jest otwarta. Ogromna w tym zasługa Paula, który od samego początku swojej przygody w Phoenix robi różnicę i nawet mimo upływu lat pozostaje w samej elicie NBA.
Ostatecznie poniedziałkowy mecz kończył z dorobkiem 20 punktów, a jego obwodowy partner Devin Booker zapisał na konto 33 oczka. Swój najsłabszy od dawien dawna mecz zaliczył natomiast Julius Randle, który zdobył 18 punktów z 17 rzutów. Skrzydłowy Knicks nie chciał jednak zbyt długo rozpamiętywać tego występu i zaraz po meczu stwierdził, że skupia się już na kolejnym meczu.
Tomek Kordylewski