fot. Andrzej Romański / plk.pl
Ruszyła runda rewanżowa Orlen Basket Ligi. Arriva Polski Cukier Toruń i Polski Cukier Start Lublin wywalczyły awans do Pucharu Polski, kończąc pierwszą połowę sezonu zasadniczego w dobrych nastrojach. W 16. kolejce zmierzyły się w „sponsorskich słodkich derbach”. Torunianie w Nowy Rok zostali zatrzymani przez Anwil Włocławek i zakończyła się ich passa zwycięstw.
Twarde Pierniki znakomicie rozpoczęły spotkanie od prowadzenia 7:0. Gospodarze prawie na zawołanie trafiali za 3 punkty, a dla Startu punkty zdobywał tylko Jakub Karolak. Po 5 minutach było już 17:5. Sytuacja zmieniła się diametralnie po przerwie dla Artura Gronka. Jego zawodnicy w 3 minuty zaliczyli serię 10:0 i byli już blisko rywali. To tylko podrażniło torunian, którzy ponownie zaczęli odskakiwać i odbudowali dwucyfrową przewagę – 40:30. W pierwszej połowie Twarde Pierniki trafiły aż 11 trójek i dzięki temu prowadziły po 20 minutach – 50:38. Drugą kwartę zamknęli serią 7:0.
Trzecia kwarta na remis 24:24, co tylko przybliżyło zespół z Torunia do wygranej. Start nie ustrzegł się błędów i nadal nie mógł znaleźć sposobu na zatrzymanie gospodarzy. W ostatniej części różnica wzrosła aż do 20 punktów. Arriva Polski Cukier nie utrzymała tak dużej przewagi, ale i tak pewnie wygrała 98:84. Tym samym Twarde Pierniki zrehabilitowały się za porażkę we wrześniu w Lublinie, gdzie straciły ponad 100 punktów.
Kluczem do zwycięstwa torunian była znakomita skuteczność w rzutach za 3 punkty. Gospodarze trafili niebywałą liczbę 20 prób z dystansu. Dla porównania, mieli 14 celnych rzutów za 2 punkty. Aż 7 trójek trafił Trey Diggs, który łącznie zdobył 21 punktów. Oczko mniej zanotował Goran Filipović. Double-double (12 punktów i 13 zbiórek) zanotował Mate Vucić. Po drugiej stronie, Liam O’Reilly bez celnej trójki rzucił aż 27 punktów. Drugim najlepszym zawodnikiem Startu był Tomislav Gabrić, który do 14 punktów dołożył 10 zbiórek.
Z kolei na trybunach pojawił się baner z napisem #freeDziemba. Czy 31-latek faktycznie jeszcze w tym sezonie wróci do gry, ale w innym klubie?
Autor tekstu: Kamil Karczmarek