Co ciekawe, to dla gospodarzy lepiej rozpoczęło się to spotkanie. Po kilku minutach prowadzili 14:8, a gdy wybrzmiała syrena kończąca pierwszą kwartę, wciąż górą byli gdynianie. Wynik jednak systematycznie zmieniał się na korzyść ekipy przyjezdnej. Już na starcie drugiej kwarty trzy oczka dołożył od siebie Billy Ivey, tym samym doprowadzając do remisu – 21:21. Całkiem wyrównanie było nawet do niemal ostatnich chwil drugiej kwarty. W samej końcówce Czarni odskoczyli jednak na +8 za sprawą trafień Schenka, Colemana oraz wyżej wspomnianego Ivey’ego.
W drugą połowę Arka weszła z nową energią, nieco zmniejszając straty. Dobrze spisywał się James Florence, ale widoczny był także duet podkoszowych. Gdynianie złapali jednak ofensywny przestój na cztery minuty przed końcem kwarty, co błyskawicznie wykorzystali rywale. Drużyna z Gdyni zatrzymała się na 52 punktach, a Czarni systematycznie odskakiwali. W pewnym momencie na aż 21 punktów! Taki wynik był widoczny na tablicy w połowie czwartej kwarty. Wówczas było wiadomo, że Suzuki Arka potrzebuje cudu. Cudu nie było. Słupszczanie wygrali w Gdyni 88:68.
Zdecydowanie najlepszym punktującym w rotacji trenera Cesnauskisa był najnowszy nabytek zespołu – Billy Ivey. Amerykanin zdobył 22 punkty, 5 zbiórek i 2 asysty, a jego skuteczność z dystansu wynosiła… 100%! Z kolei wśród Arki warto szczególnie wyróżnić dwóch graczy – Jamesa Florence i Bartłomieja Wołoszyna. Obaj zdobyli łącznie 33 z 68 punktów drużyny.
Czarni z bilansem 8-8 zajmują piąte miejsce w Energa Basket Lidze. Dla Suzuki Arki dziesiąta przegrana w sezonie oznacza dopiero jedenastą pozycję w tabeli.