Afery, wyprowadzane pieniądze, spór z Mokrosem, zepsuty wizerunek, polityczne zamieszanie, odejście Energi – a Czarni to jednak przetrwali! To był zwycięski sezon ekipy Robertsa Stelmahersa.

PLK, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Pierwszy mecz sezonu, Mateusz Bartosz trafia za trzy z lewego narożnika boiska w Gryfii, Energa Czarni sensacyjnie przegrywają 78:79 z Polfarmeksem Kutno.
Na trybunach blado uśmiecha się prezes Andrzej Twardowski, przy wejściu do szatni nerwowo przechadza się menedżer Marcin Sałata, opaską o ziemię ciska Jerel Blassingame. Leczący kontuzję i czekający na kasę Jarosław Mokros żałuje, że nie mógł pomóc, Stanley Burrell po 2/8 z gry zastanawia się, co tu robi. Justin Jackson ma wszystko gdzieś, a Mateusz Jarmakowicz wciąż jest Mateuszem Jarmakowiczem.
Pamiętacie ten zespół?
To był ciężki sezon w Słupsku. Afery, wyprowadzane pieniądze, spór z Mokrosem, zepsuty wizerunek, białe chusteczki dla trenera, polityczne zamieszanie, odejście Energi… Nikt by się nie zdziwił, gdyby poranieni Czarni skończyli go na 10. miejscu. Przecież po pierwszej rundzie mieli bilans 7-9.
Jednak zespół przetrwał, Roberts Stelmahers, ligowy „Master of Puppets”, przeprowadził operację na żywym organizmie – silna mentalnie drużyna w siedmiu graczy wygrała przełomowy mecz w Szczecinie, w drugiej rundzie zrobiła wynik 12-4.
Powstał nowy zespół – taki, w którym trudno zatrzymać Chavaughna Lewisa, w którym David Kravish przejmuje obwodowych po zasłonach, Greg Surmacz gra życiowy basket, a Marcus Ginyard i Mantas Cesnauskis trafiają, kiedy trzeba.
Owszem, w końcówce sił zabrakło – półfinał z Polskim Cukrem i rywalizacja o trzecie miejsce ze Stalą, to dla słupszczan bilans 0-5. Ale walczyli do końca, przegrywali w tych meczach średnio różnicą 7,6 punktu.
Poza tym – oni wielką historię napisali już wcześniej: zostali pierwszym zespołem w play-off PLK, który wyrzucił w pierwszej rundzie nr 1. Niesamowitą serię z Anwilem zapamiętamy na lata, podobnie jak wywołujące ciarki na plecach „Nigdy nie zginą, Czarnuchy nigdy nie zginą!” z końcówki meczu nr 4 z Anwilem w Gryfii.
Co dalej? W Słupsku mówią, że są gotowi nawet na najczarniejszy scenariusz, ale znamy to środowisko i jesteśmy pewni, że w przyszłym sezonie widzimy się w PLK. Pewnie z niższym budżetem, ale wciąż dużymi ambicjami.
To są Czarni, oni się nie poddają.
ŁC