fot. Andrzej Romański / plk.pl
Przed sezonem mało kto się spodziewał, że na tym etapie rozgrywek Polski Cukier Toruń i Śląsk Wrocław będą miały taki sam bilans. Dodatkowo, to torunianie zajmują 9. miejsce, a wrocławianie dopiero 12., gdyż aż 4 zespoły zgromadziły tyle samo punktów. Twarde Pierniki chciały kontynuować serię trzech zwycięstw i było to jak najbardziej realne, skoro problemy kadrowe w Śląsku wciąż trwają. Do składu nie wrócił żaden z kontuzjowanych koszykarzy.
Taki sam dorobek punktowy wskazywał, że czekał nas wyrównane spotkanie i pierwsze minuty to potwierdziły. Po pierwszej kwarcie na tablicy widniał wynik 20:22. Dopiero na początku drugiej części gospodarze odskoczyli po serii 9:0. Śląsk jeszcze przed przerwą odrobił wszystkie straty. Po 20 minutach mieliśmy remis 44:44.
Torunianie bardzo źle rozpoczęli drugą połowę. Nie zdobyli punktów przez 4 minuty i przez to mieli 5 punktów straty. Jednak 3 minuty później już prowadzili! Na 8 minut przed końcem czwartej kwarty Arriva Polski Cukier wypracował największą dotychczas przewagę w meczu, czyli 9 punktów. Zespół z Wrocławia zbliżył się na 2 punkty – 60:62, ale Twarde Pierniki odpowiedziały serią 8:0. W końcówce różnica spadła jeszcze z 11 do 2 oczek, ale to gospodarze wygrali 78:75, notując czwarty kolejny triumf.
Zwycięstwo drużyny z Torunia to głównie zasługa tercetu Trey Diggs-Aljaz Kunc-Arik Smith. Pierwszy z nich zdobył 22 punktów, trafiając 4 trójki. Drugi oprócz 19 oczek zanotował 6 zbiórek. Smith miał tylko 4/13 celnych rzutów z gry, ale i tak rzucił 15 punktów i miał 6 asyst. Dla Śląska 15 punktów zdobył Mateusz Zębski, 13 – Daniel Gołębiowski, a 12 – Andrij Wojnałowicz, który trafił 4 rzuty za 3 punkty.
Autor tekstu: Kamil Karczmarek