Już pierwsza kwarta została rozegrana po myśli przyjezdnych. Minęły nieco ponad 2 minuty rywalizacji, a Tony Meier miał na swoim koncie 8 oczek. Później za punktowanie wzięli się także inni koledzy z zespołu, dzięki czemu King prowadził 29:20. “Legioniści” co rusz zbliżali się do rywali, ale gdy tylko szło im lepiej, zbierali piłkę po kolejnej celnej trójce szczecinian. Różnica między zespołami nie była jednak nie do odrobienia, bo po 20 minutach wynosiła mniej niż 10 oczek.
Po zmianie stron trudno było o opinię, że wicemistrzowie Polski dopiszą w sobotę kolejne zwycięstwo do swojego bilansu. Z -8 wręcz momentalnie zrobiło się -18, a wiara w wygraną malała. Legia nie grała źle, natomiast wciąż była krok za Kingiem, którego skuteczność zza łuku była wręcz zabójcza. Ta w całym meczu wynosiła ponad 64 procent! Finalnie goście wygrali w Warszawie 92:77.
Jeśli młodzi kibice ze Szczecina zdecydują się w najbliższym czasie na stworzenie jakichś transparentów, to sugerujemy umieszczenie na nich następującego hasła: “Mazurczak do kadry!”. 29-latek jest w świetnej formie, choć na listę powołanych się nie załapał. W sobotni wieczór otarł się o triple-double: 20 punktów, 8 zbiórek, 7 asyst. Skuteczność z gry? 80 procent!
Wśród “Legionistów” warto wyróżnić Billy’ego Garretta. Amerykanin za występy w barwach Arki czy pierwsze mecze w Legii był mocno krytykowany, ale systematycznie odbudowuje swoją pozycję w Energa Basket Lidze. Obecnie jest drugim najlepszym strzelcem Legii, wyżej według statystyk jest tylko Kyle Vinales.